F1: Robert Kubica - kierowca od cudów. W oczekiwaniu na kolejny

Materiały prasowe / Williams / Na zdjęciu: Robert Kubica
Materiały prasowe / Williams / Na zdjęciu: Robert Kubica

Robert Kubica potrafi dokonywać cudów. Pierwszym był powrót do F1. Drugim zdobycie punktu przy obecnej formie Williamsa. Kolejnym powinna być regularna walka z czołówką F1 w sezonie 2020. Jak pokazał Kubica, szans na to nie należy skreślać.

W tym artykule dowiesz się o:

Williams po Grand Prix Niemiec może pochwalić się niebywałym osiągnięciem. Jest jedynym zespołem w F1, którego kierowcy kończyli każdy z dotychczas rozegranych wyścigów. Nawet zawodnicy Mercedesa czy Ferrari popełniali błędy i nie dojeżdżali do mety.

Szkoda tylko, że maszyna nie daje szans Robertowi Kubicy, by pokazać coś więcej. Bo regularne przyjeżdżanie do mety na przedostatniej czy ostatniej pozycji chluby krakowianinowi nie przynosi.

- Skorzystaliśmy na błędach rywali, a i tak jesteśmy na 12. i 13. miejscu - mówił Kubica w Eleven Sports po Grand Prix Niemiec, gdy nie był jeszcze świadomy kary dla Alfy Romeo i tego, że zyska punkt na Hockenheim.

ZOBACZ WIDEO: #Newsroom. W studiu Robert Kubica i prezes Orlenu

Takie wyścigi jak na Hockenheim, zdarzają się na F1 raz w roku, by nie napisać że jeszcze rzadziej. Dlatego trudno oczekiwać, by Kubica ponownie zapunktował w tym sezonie. Byłby to kolejny cud, ale Polak jawi się jako specjalista w tej materii. Przecież jego powrót do F1 też był oceniany w kategoriach cudu i czegoś, co nie miało prawa się wydarzyć.

Misja Kubicy nie jest zakończona

"To był jeden z kluczowych momentów sezonu" - napisał o Kubicy branżowy serwis planetf1.com, który po raz pierwszy w tym roku pochwalił Polaka (czytaj więcej o tym TUTAJ). Wiemy bowiem jaka była do tej pory narracja mediów, a zwłaszcza brytyjskich. Jednoznacznie określały one, że powrót Roberta Kubicy do F1 nie miał sensu, a na potwierdzenie pokazywały liczby rywalizacji z Georgem Russellem. Nie brakowało przy tym opinii, że Kubica powinien zostać zwolniony przed końcem sezonu.

Statystyki grają na korzyść Russella. Brytyjczyk już zapewnił sobie wygraną w pojedynkach kwalifikacyjnych w tym roku (prowadzi 11:0 przy 21 wyścigach w kalendarzu). W wyścigach jest 9:2. Tyle że w liczbie zdobytych punktów jest 1:0… dla Kubicy.

Czytaj także: Kubica skutecznie zamyka usta krytykom 

Kubica na Hockenheim dokonał drugiego cudu w dość krótkim odstępie czasu. Jeszcze w marcu liczyliśmy, ile dni minęło od jego ostatniego występu w F1 w Grand Prix Abu Zabi w roku 2010. W niedzielę ponownie trzeba było wziąć kalkulatory w dłoń, by sprawdzić jak długo Polak musiał czekać na ponowną zdobycz punktową. Okazało się przy tym, że pobił 51-letni rekord w F1 (czytaj więcej o tym TUTAJ).

Tym trzecim cudem może być pozostanie w stawce F1 na sezon 2020 i udowodnienie, że nie zatracił swojego kunsztu, że nadal stać go na regularną walkę o punkty. Potrzebuje tylko odpowiedniego sprzętu. Najpewniej nie da mu go Williams, bo szanse na to, że zespół z Grove nie będzie zamykać stawki F1 również w kolejnej kampanii są bliskie zeru.

W oczekiwaniu na kolejny cud

W padoku F1 nie brakuje opinii, że słabe wyniki Kubicy to kwestia braku zrozumienia opon, niedostosowania się do obecnych realiów F1 i konieczności odpowiedniego zarządzania samochodem w trakcie wyścigu. Spore grono kibiców jest przekonanych, że Williams sprawiedliwie traktuję Kubicę i Russella, a komentarze o dwóch różnych samochodach to tylko spiskowe teorie dziejów. Dla nich miejsca dla Kubicy w F1 w sezonie 2020 nie ma.

Są też tacy, którzy nie przestali wierzyć w Kubicę. Nigdy nie zwątpili w jego powrót do F1, obecne słabe wyniki tłumaczą faworyzowaniem Russella przez Williamsa. Oni są przekonani, że Polak może jeszcze pokazać swoje umiejętności. Grand Prix Niemiec jest tego najlepszym przykładem. Nieprzypadkowo mówi się, że wyścigi rozgrywane w deszczu są weryfikacją umiejętności kierowców. Kubica ten sprawdzian zdał śpiewająco.

Czytaj także: George Russell pogratulował Robertowi Kubicy

Kubica występem w Grand Prix Niemiec dał tym drugim nadzieję. I to akurat przed Grand Prix Węgier na Hungaroringu, który z pewnością zaleje się biało-czerwonymi flagami i kibicami z Polski. Oni do samego końca będą wierzyć w to, że dla Kubicy znajdzie się miejsce w F1 w roku 2020.

Po Grand Prix Niemiec polski kierowca zyskał bowiem kolejny argument. Jako jeden z nielicznych w stawce nie popełnił ani jednego błędu na Hockenheim, potrafił wycisnąć maksimum z samochodu. W tym samym czasie z toru wypadali tak świetni kierowcy jak Charles Leclerc, Valtteri Bottas czy Lewis Hamilton.

Skoro w tak trudnych warunkach, gdy wydajność poszczególnych samochodów schodzi na drugi plan, Kubica był bezbłędny i w ostateczności zdobył punkt, to co byłoby, gdyby kierował bardziej konkurencyjnym samochodem? - To duży gracz, który zawsze atakuje. Zrobi to i tym razem - powiedział ostatnio w TVP Sport Nico Rosberg (czytaj więcej o tym TUTAJ) i wydaje się, że przepowiedział przyszłość.

Patrząc w kierunku Haasa

Niektórzy twierdzą, że Kubica na siłę jest przymierzany do Haasa. Jeśli jednak przeanalizujemy elementy transferowej układanki, to tak naprawdę jedyny zespół, w którym mógłby się znaleźć. Byłby to cud, ale krakowianin w ostatnich miesiącach zrealizował już co najmniej dwa, więc dlaczego nie można marzyć o kolejnym?

Przed rokiem puzzle w F1 ułożyły się korzystnie dla Kubicy. Bo tak należy określić koniec kariery Fernando Alonso, transfer Daniela Ricciardo czy przejęcie upadającego Force India przez Lawrence'a Strolla, co wypchnęło poza tę ekipę Estebana Ocona.

Czy w tym sezonie też tak będzie? Na razie pojawiają się pewne pozytywne znaki. W dwóch ostatnich wyścigach kierowcy Haasa zderzali się ze sobą (czytaj więcej o tym TUTAJ). Do tego niepewne są finanse zespołu w związku z problemami z Rich Energy. Gunther Steiner ma o czym myśleć i coraz głośniej przebąkuje o roszadach w składzie swojego zespołu.

Czytaj także: Punkt Kubicy przekłada się na pieniądze

Trudno przy tym nie ulec wrażeniu, że Kubica za kierownicą Haasa byłby w stanie robić co najmniej to samo, co Grosjean czy Magnussen. Obaj są bowiem kierowcami przeciętnymi, tyle że mającymi wsparcie sponsorskie. Od tego roku, za sprawą PKN Orlen, posiada je też Kubica i to gra na jego korzyść.

Steiner już w TVP Sport mówił, że chętnie umówi się z Kubicą na kawę i porozmawia z nim o przyszłości. - Z takich spotkań rodzą się czasem ciekawe rzeczy - twierdził Włoch. W innym wywiadzie zapewniał, że decyzję co do przyszłości Magnussena i Grosjeana podejmie w sierpniu. Wtedy też o swoich dalszych losach myśleć ma Kubica. Będzie to okres wakacji w F1, więc z pewnością Polak znajdzie czas na niejedną kawę… Być może ze Steinerem. Czy potem będziemy świadkami cudu numer trzy? Odpowiedź na to pytanie poznamy za kilka tygodni.

Źródło artykułu: