Od początku sezonu Robert Kubica i George Russell zachowywali się, jakby żyli w dwóch kompletnie innych zespołach. Polak wychodził do dziennikarzy i wielokrotnie walił prosto z mostu. Mówił o odpadających częściach z samochodu, o braku części zamiennych. To on obnażał wszelkie słabości Williamsa.
Za sprawą wypowiedzi Kubicy mogliśmy zyskać wyobrażenie o tym, jaki chaos panował w Williamsie na początku roku. Co innego Russell. Jego wypowiedzi do mediów były pełne PR-owych frazesów i można było odnieść wrażenie, że w fabryce w Grove nie dzieje się nic złego.
Gdy Kubica głośno krytykował, jego młodszy kolega widział światełko w tunelu. Gdy Kubica mówił o zaległościach w produkcji części, Russell zwracał uwagę na skomplikowaną konstrukcję samochodu F1. Pozytywna narracja Brytyjczyka zaczyna się jednak zacierać, a przykładem tego było Grand Prix Niemiec.
Russell w tarapatach
W wyścigu F1 na Hockenheim Russell po raz drugi w tym sezonie przegrał z Kubicą. Okazało się to o tyle ważne, że Polak za sprawą 10. miejsca wywalczył dla Williamsa pierwszy i być może jedyny punkt w tym sezonie F1. To musiało zaboleć Brytyjczyka, bo bez wątpienia to on chciał być tym pierwszym.
ZOBACZ WIDEO: #Newsroom. W studiu Robert Kubica i prezes Orlenu
"Straciłem szansę w niedzielę, ale walczyliśmy o pozostanie na torze. Nadal robimy swoje" - przyznał w mediach społecznościowych po wyścigu Russell i pogratulował Kubicy (czytaj więcej o tym TUTAJ).
Za nim Russell opublikował wpis na Instagramie, miał briefing z dziennikarzami, na którym nie brzmiał tak pozytywnie jak zwykle. - Samochód spisywał się źle w każdych warunkach. Najprawdopodobniej był to dla mnie najmniej satysfakcjonujący wyścig w tym roku - mówił (czytaj więcej o tym TUTAJ).
To niewątpliwie zmiana narracji u kierowcy z King's Lynn, który do tej pory we wszystkim postrzegał pozytywy. Skąd taka zmiana u Brytyjczyka? Czy to konsekwencja przegranej z Kubicą w niedzielę, a może zaczyna go frustrować obecna forma Williamsa?
Pierwszy raz w deszczu
Dla Russella wyścig na Hockenheim był wyjątkowy - po raz pierwszy w F1 ścigał się w deszczu. Mając do dyspozycji tak niekonkurencyjny samochód Williamsa, który nawet na suchej nawierzchni ma problemy z przyczepnością, musiał się mierzyć z ogromnym wyzwaniem. Co gorsza, wypadł najgorzej spośród debiutantów.
Alexander Albon na pewnym etapie wyścigu walczył o podium, Antonio Giovinazzi do momentu nałożenia kary na Alfę Romeo znajdował się w punktach, jedynie Lando Norrisa powstrzymały problemy techniczne. Kierowca McLarena miał też przygodę z wypadnięciem poza tor w ostatnim sektorze. Jednak Albon i Giovinazzi ustrzegli się poważniejszych błędów w deszczowym wyścigu, czego nie można powiedzieć o Russellu. Kierowca Williamsa kilkukrotnie wypadał z toru, czego nie pokazywały kamery.
W trakcie transmisji nie prezentowano też komunikatów radiowych Russella, a te były bardzo ciekawe. - Jak możemy być tak żenująco wolni? - pytał swojego inżyniera, gdy ten podawał mu ile wynosi jego przewaga nad Kubicą.
- Czy możemy wyprzedzić Strolla? - zapytał przy innej okazji Russell. W odpowiedzi usłyszał, że nie, bo ciągle na torze znajduje się samochód bezpieczeństwa. Kierowca Williamsa zignorował jednak swojego inżyniera i wyprzedził Lance'a Strolla. Naraził się tym samym na karę od sędziów. - Musisz natychmiast oddać mu pozycję - przekazał mu inżynier.
- Przecież jechał bardzo wolno - bronił się Russell i w zażartej dyskusji nie zamierzał oddawać Kanadyjczykowi pozycji. Przed karą ochroniło go tylko to, że kierowca Racing Point po chwili zjechał do alei serwisowej po nowe opony i problem sam się rozwiązał. Trudno ocenić czy było to torowe cwaniactwo Russella, czy też kwestia braku doświadczenia, ale za ten błąd mógł zapłacić wysoką cenę. To zachowanie kompletnie inne od Kubicy, który w tego typu sytuacjach zachowuje spokój i nie popełnia błędów.
Skąd ta zmiana?
Teorię na temat metamorfozy Russella ma Roberto Chinchero z włoskiego "Motorsportu". Dziennikarz uważa, że Brytyjczykowi nieco zmieniła się optyka, bo zaczyna go irytować przegrywanie z Norrisem czy Albonem, nad którymi dominował wcześniej w F2 czy GP3.
- Podczas gdy Norris i Albon wkroczyli na Olimp i walczą w czołówce, Russell ma z nimi niewiele wspólnego jeżdżąc takim Williamsem, a przecież pokonał ich obu przed rokiem - przekazał Chinchero (czytaj więcej o tym TUTAJ).
Russell po wyścigu skrytykował też Williamsa, bo uznał, że gdyby otrzymał opony typu slick nieco wcześniej, to skończyłby rywalizację na wyższej pozycji, być może przed Kubicą. Jako przykład podał Strolla, który zjechał po slicki na 44. okrążeniu i był na mecie czwarty. Russell odwiedził mechaników dopiero na 47. "kółku".
- Z jakiegoś powodu nie byliśmy w alei serwisowej w tym momencie, a na kolejnym okrążeniu Stroll już był drugi. Mogliśmy zatem zyskać o wiele więcej - powiedział dziennikarzom. - Być może nie krzyczałem wystarczająco głośno przez radio o opony - dodawał.
Najbliższe Grand Prix Węgier będzie zatem testem dla Russella. Zobaczymy, czy frustracja na Hockenheim była chwilową oznaką słabości wynikającą z warunków panujących na torze, czy mowa już o stałym trendzie.