F1. Łukasz Kuczera: Nieprzemyślane słowa Claire Williams. Powinna się cieszyć z punktu Roberta Kubicy (komentarz)

Getty Images / Octane/Action Plus / Na zdjęciu: Claire Williams
Getty Images / Octane/Action Plus / Na zdjęciu: Claire Williams

Claire Williams stwierdziła, że ekscytowanie się punktem zdobytym przez Roberta Kubicę w Niemczech byłoby błędem, bo Williams w swojej historii zdobył ich wystarczająco wiele. Takie słowa z ust Brytyjki nie powinny były paść.

Od początku roku tyle mówi się o tym, że George Russell wypowiada się pozytywnie o pracy Williamsie, w przeciwieństwie do Roberta Kubicy, bo chce w ten sposób budować morale pracowników Williamsa i motywować ich do jeszcze cięższej pracy. Pojawiały się nawet głosy, że Kubica swoją ciągłą krytyką sprawia, że trudno mu o sojuszników w ekipie.

I nagle to Kubica dojechał do mety Grand Prix Niemiec na 10. miejscu, przez co zdobył jeden punkt. Jakże cenny, bo pierwszy w dorobku Williamsa w obecnym sezonie F1. Co wtedy zrobiła szefowa zespołu z Grove? Zbagatelizowała ten fakt!

Czytaj także: Robert Kubica docenia wsparcie kibiców

- Biorąc pod uwagę ile punktów zdobyliśmy w swojej historii, ekscytowanie się jednym punktem z Niemiec byłoby błędem - powiedziała Claire Williams na piątkowej konferencji prasowej (czytaj więcej o tym TUTAJ).

ZOBACZ WIDEO: 76. Tour de Pologne. Na trasie będą nowe podjazdy. Czesław Lang zdradził jakie

Wydaje mi się, że Brytyjka nie przemyślała tych słów. Oczywiście, Williams nadal jest na końcu stawki, nadal traci sporo względem rywali i nie ma większych szans na punkty w normalnych warunkach. W tym względzie punkt Kubicy nic nie zmienia. Był wypadkową wielu czynników - zmiennych warunków na torze Hockenheim oraz kary dla kierowców Alfy Romeo.

Fakt jest też taki, że Williams ma na swoim koncie łącznie 16 tytułów mistrzowskich w F1 i trudno oczekiwać od tak utytułowanego zespołu, żeby cieszył się z tego, że w końcu ma jedno "oczko". Oczekiwania powinny być i są znacznie większe.

Jednak realia są jakie są. Wielu ekspertów było przekonanych, że Williams w tym roku nie zdobędzie ani jednego punktu. To byłby przykry widok, gdyby tak utytułowana ekipa kończyła sezon z zerowym dorobkiem. I też najlepszego potwierdzenie tego, w jak głębokim kryzysie znalazł się zespół pod rządami Claire Williams.

Po raz ostatni w F1 mieliśmy bowiem do czynienia z sytuacją, w której zespół nie zdobył punktów w sezonie 2015. Wtedy zero widniało przy niedoinwestowanej i targanej problemami Marusssii, która szybko wypadła z F1. Jak porównać dorobek i dziedzictwo tej ekipy do Williamsa?

Co by nie mówić, Kubica ochronił Williamsa od żenującego widoku. Choćby z tego względu cytowane wyżej słowa Claire Williams nie powinny były paść na konferencji.

Brytyjka w przeszłości sama zajmowała się komunikacją w Williamsie, odpowiadała za sprawy PR-owe i powinna wiedzieć jak wykorzystać takie sytuacje. Jakże inny byłby wydźwięk jej słów, gdyby powiedziała, że cieszy się z punktu Kubicy po ponad ośmioletniej przerwie, że Polak ustrzegł się błędów w trudnych warunkach na Hockenheim i za to otrzymał nagrodę. Bo nawet jeśli Williams ma swoje problemy i niekonkurencyjny samochód, to jednak jego kierowcy regularnie dojeżdżają do mety. Gdyby nie to, punktu Kubicy nie byłoby.

Na słowa Claire Williams zareagowali też polscy kibice. Zauważyli, że gdyby ten cenny punkt w Niemczech zdobył George Russell, to wypowiedzi Brytyjki byłyby kompletnie inne. Wtedy najpewniej usłyszelibyśmy o tym, że 21-latek potwierdził swoją klasę, rozwój umiejętności od początku sezonu i to, że w przyszłości będzie mistrzem świata.

Czytaj także: Claire Williams zaskoczona popularnością Roberta Kubicy

Fakty są jednak takie, że punkt w Niemczech wywalczył Kubica, czym zapisał się w historii Formuły 1, po tym jak czekał 8 lat, 8 miesięcy i 14 dni na kolejną zdobycz w F1. Pisały o tym najważniejsze serwisy na całym świecie, ten fakt odnotowała również sama F1. Nikt nie skwitował tego słowami "to jeden z wielu punktów Kubicy, nie ma się z czego cieszyć". Dlatego słowa szefowej Williamsa były nie na miejscu.

Łukasz Kuczera

Źródło artykułu: