Gdy po zakończeniu Grand Prix Niemiec dotarła informacja o karze dla kierowców Alfy Romeo, w niektórych polskich domach wystrzeliły korki od szampanów. Było to bowiem równoznaczne z awansem Roberta Kubicy na 10. pozycję i zdobyciem jednego punktu w wyścigu F1 na Hockenheim.
Punktu jakże wyjątkowego, bo pierwszego dla Kubicy w F1 po 8 latach, 8 miesiącach i 14 dniach przerwy. Wymarzonego przy tym dla Williamsa, bo była to pierwsza i być może jedyna zdobycz brytyjskiej ekipy w obecnym sezonie.
Czytaj także: Kimi Raikkonen szczerze o piciu alkoholu
Od tamtych wydarzeń minął ponad miesiąc i widać jak na dłoni, że osiągnięcie Kubicy jest marginalizowane przez niektóre branżowe serwisy i ekspertów. Ze względu na wakacyjną przerwę w F1, na kilku portalach ukazały się analizy sytuacji w poszczególnych ekipach. Z przerażeniem stwierdzam, że dla niektórych punkt Kubicy… nie istnieje.
ZOBACZ WIDEO: Wkurzony Robert Kubica. Wtedy przeklina po włosku
ESPN przygotował specjalną grafikę, by zestawić skuteczność kierowców danych ekip. Brakuje na niej Williamsa i Kubicy. Jeśli ktoś nie obserwuje na bieżąco F1, mógłby pomyśleć, że w F1 rywalizuje tylko dziewięć ekip. Dlaczego pominięto dorobek polskiego kierowcy?
- W przypadku Williamsa ta statystyka nie jest miarodajna, skoro Kubica ma jeden punkt, a Russell zero - broni się Nate Saunders, dziennikarz ESPN.
These teammate head-to-heads make for interesting reading pic.twitter.com/8JbEkTeRqE
— ESPN F1 (@ESPNF1) August 13, 2019
Nawet gdyby przyjąć tłumaczenie Saundera, to zwykła przyzwoitość kazała przedstawić statystyki Williamsa na tej grafice i umieścić obok odpowiednią adnotację. Nie można kreować świata, w którym punkt Kubicy nie istnieje. Co więcej, gdyby to George Russell punktował w Niemczech, to zostałoby to zauważone i docenione. Takie mam przeczucie.
Ta sytuacja najlepiej pokazuje jaką moc przebicia mają w padoku F1 brytyjscy dziennikarze i eksperci. Niejednokrotnie zwracał uwagę na to sam Robert Kubica. - Nauczyłem się, że w padoku zawsze brytyjski kierowca będzie lepszy od konkurenta z innego kraju - mówił niegdyś krakowianin.
Najgorsze jest to, że ESPN nie jest jedynym medium, które w ten sposób dyskryminuje Kubicę. Z tekstu na portalu RaceFans.net możemy się dowiedzieć, że Williams przygotowuje jednakowe samochody dla Kubicy i Russella, wbrew opiniom wielu polskich kibiców. Autor artykułu sugeruje przy tym, że punkt Polaka na Hockenheim to zasługa tego, że właśnie w Grand Prix Niemiec jako pierwszy otrzymał on poprawki do modelu FW42. Na Hockenheim Kubica korzystał z nich od piątku, Russell dostał je dopiero w sobotę.
O tym, że tydzień później na Węgrzech to Russell korzystał z pełnego pakietu poprawek, podczas gdy dla Kubicy ich zabrakło i Polak startował samochodem w gorszej specyfikacji - ani słowa. Przecież to bez znaczenia, prawda?
Jedno trzeba przyznać Russellowi. Na dystansie całego sezonu potrafi być bardziej regularny niż Kubica, dominuje nad Polakiem w sesjach kwalifikacyjnych i deszczu. Jednak w tym najważniejszym momencie, gdy zespół stanął przed szansą na zdobycie punktów, przegrał w sprawiedliwym boju na torze. Nie poradził sobie z trudnymi warunkami, mokrą nawierzchnią. Po prostu był gorszy. Dlatego Kubica nie zasłużył na to, by marginalizować jego zdobycz z Hockenheim.
Czytaj także: Valtteri Bottas może zamienić F1 na WRC
Na szczęście, Kubica w takiej sytuacji może liczyć na polskich kibiców. W ostatnich godzinach zaatakowali oni konto ESPN na Twitterze i wytykają pod grafiką ze statystykami brak Williamsa. Brawo, tak trzymać.