Max Verstappen i Charles Leclerc są w tej chwili czołowymi postaciami królowej motorsportu. Holender reprezentuje Red Bull Racing i zajmuje trzecie miejsce w klasyfikacji F1. Leclerc związany jest z Ferrari i znajduje się na piątej pozycji w mistrzostwach.
Jeszcze kilka lat temu Verstappen i Leclerc rywalizowali ze sobą w kartingu. Pomiędzy zawodnikami nie było wielkiej miłości - nie brakowało kontrowersyjnych sytuacji i ostrej walki. Dlatego uwaga wielu ekspertów skupia się na tej dwójce.
- Zazwyczaj ścigamy się ze sobą na limicie i bez skrupułów. W dzieciństwie mieliśmy swoje momenty. To jednak jest już za nami, każdy dorasta, dojrzewa. Teraz obaj jesteśmy w Formule 1 i spełniamy swoje marzenia. Kiedy rywalizowaliśmy w kartingu, obaj walczyliśmy o to, by być w tym miejscu, w którym jesteśmy teraz - powiedział Verstappen w rozmowie z "Autosportem".
ZOBACZ WIDEO: Rajd Rzeszowski: Grzegorz Grzyb najlepszy na domowym podwórku. Po raz czwarty w karierze
Czytaj także: kary dla kierowców Red Bulla w zawieszeniu
Holender jest jednak przekonany, że nie tylko Leclerc będzie w przyszłości rywalizował z nim o tytuły mistrza świata F1. Kierowca Red Bulla uważa, że na mistrzowski poziom wkrótce wkroczą George Russell czy Lando Norris. - Leclerc to świetny kierowca, ale nie jest jedynym kandydatem do walki o najwyższe cele. W tej chwili w Formule 1 nie brakuje ogromnych talentów. Wśród nich można wymienić Lando Norrisa, George'a Russella, a nawet Alexandra Albona - wyjaśnił zawodnik "czerwonych byków".
Czytaj także: rewelacyjny sezon McLarena. Lando Norris się rozkręca
Russell, Albon i Leclerc jeździli w przeszłości w jednym zespole. Miało to miejsce w 2011 roku. Dlatego przedstawiciele młodego pokolenia w F1 żyją w dość serdecznych relacjach. Dość powiedzieć, że kierowca Williamsa przerwę wakacyjną spędzał w Grecji właśnie z Albonem.
- To dziwne uczucie, że kiedyś, jako dzieci, walczyliśmy razem w kartingu i mamy setki wspomnień. Zawsze motywowaliśmy się do pracy i ciągnęliśmy nawzajem do góry. Teraz sytuacja się powtarza, jesteśmy tylko nieco bardziej dojrzali - skomentował sytuację Russell.