Do tej pory Antonio Giovinazzi zdobył w trzynastu wyścigach F1 ledwie punkt, czyli dokładnie tyle samo, ile Robert Kubica. Tyle że Włoch ma do swojej dyspozycji znacznie lepszy samochód Alfy Romeo. 25-latek wypada katastrofalnie w porównaniu do Kimiego Raikkonena, który wywalczył do tej pory 31 "oczek".
- Moim zdaniem, nie jest pod presją - mówił jeszcze przed Grand Prix Belgii szef zespołu z Hinwil, Frederic Vasseur.
Czytaj także: Gromy na Verstappena. "To była głupota"
Tyle że wydarzenia z toru Spa-Francorchamps zmieniły sytuację o 180 stopni. Giovinazzi zajmował dziewiąte miejsce w końcówce wyścigu i szefowie Alfy Romeo dopisywali je sobie do dorobku. Aż na ostatnim okrążeniu Włoch w zrozumiałej tylko dla siebie sytuacji wyleciał z toru.
ZOBACZ WIDEO: Kubeł zimnej wody wylany na Roberta Kubicę. Mówi o "mniejszej przyjemności"
- Giovinazzi zachował się jak idiota - skomentował w "Blicku" Christian Danner, były kierowca F1.
Włochowi wystarczyło bezpiecznie dojechać, bo miał przewagę nad rywalami, a mimo to popełnił błąd. Dlatego zaczynają się nad nim zbierać czarne chmury. Sytuacji może nie uratować nawet fakt, że Giovinazzi należy do programu juniorskiego Ferrari i to Włosi umieścili go w Alfie Romeo. - Bez komentarza - powiedział Pascal Picci, udziałowiec zespołu z Hinwil.
Czytaj także: Alain Prost dotknięty śmiercią Anthoine'a Huberta
Swojego kierowcy nie próbował nawet bronić Vasseur. - Nie mam nic do powiedzenia na temat Antonio. Poza tym, że ten wypadek był nam zupełnie niepotrzebny - podsumował Francuz.
Wyrzucenie Giovinazziego z zespołu miałoby ogromny wpływ na sytuację na rynku kierowców F1. Alfa Romeo jest bowiem uważana za jeden z czołowych zespołów środka stawki i w ostatnich miesiącach poczyniła spore inwestycje, aby w przyszłości walczyć nawet o podia w F1.