Gdy przed Grand Prix Singapuru Robert Kubica pojawił się na konferencji prasowej z mocno zadrapanym nosem, ten temat zszedł na dalszy plan, bo polski kierowca ogłosił swoje odejście z Williamsa i tym żył padok F1. 34-latek tłumaczył jedynie, że "ślady walki" na jego nosie to efekt niegroźnego upadku ze schodów.
Kubica nie powiedział jednak całej prawy. Kierowca Williamsa nabawił się przy tym dość poważnej kontuzji barku. Wyjawił to dopiero po zakończeniu wyścigu. I to na całkiem dobrej, bo 16. pozycji. - To jeden z największych sukcesów w moim życiu - mówił wtedy Kubica w Eleven Sports (czytaj więcej o tym TUTAJ).
Czytaj także: Kubica skomentował zainteresowanie ze strony Haasa
Polak miał ten problem, że między wyścigami F1 w Singapurze i Rosji minęło tylko siedem dni. Udało mu się jednak odzyskać siły. - Czuję się dobrze - powiedział w rozmowie z Patrykiem Mirosławskim w Eleven Sports.
Kibice do tej pory nie zdawali sobie sprawy z tego, jak poważny był uraz Kubicy. - Jak mam być szczery, to jak przyjeżdżałem do Singapuru, to nie wyglądało to dobrze. Na pierwszym okrążeniu w piątkowym treningu nie było za ciekawie. U mnie zawsze było tak, że najlepszą medycyną było jeżdżenie. Najlepszym lekarstwem dla mnie jest adrenalina. I dlatego wraz z upływem weekendu było lepiej - wyjaśnił Kubica.
Czytaj także: Robert Kubica tryska dobrym humorem
Uporanie się z problemem to dobra wiadomość dla Kubicy, który w Grand Prix Rosji będzie musiał się zmierzyć z nieznanym sobie torem.
ZOBACZ WIDEO Mistrzostwa Europy siatkarzy. Michał Kubiak o meczu ze Słowenią. "Zasłużyli na grę w finale bardziej, niż my"