W trakcie Grand Prix Rosji doszło do walki o siódmą pozycję pomiędzy Kevinem Magnussenem a Sergio Perezem. Duńczyk opóźnił hamowanie, przez co przestrzelił drugi zakręt. Na poboczu w tym miejscu ustawione były specjalne znaczniki, które kierowcy mieli omijać w wyznaczony sposób, aby bezpiecznie wracać na tor.
Jednak Magnussen ominął pierwszy pachołek, bo wyleciał z toru pod takim kątem, że nie był w stanie przejechać obok przeszkody zgodnie z wytycznymi sędziów. Kierowca Haasa od razu poinformował zespół o tym fakcie. Mimo to, sędziowie postanowili dopisać pięć sekund do jego wyniku. Sprawiło to, że Duńczyk stracił jedną pozycję.
Czytaj także: Leclerc nie stracił zaufania do Vettela
- Co za bzdura. Przecież zakręt drugi na torze w Soczi jest do bani. To jest po prostu głupie. Jak mają z nim taki problem, to niech tam zrobią pułapkę żwirową lub coś w tym stylu. Nie jestem ekspertem ds. bezpieczeństwa i nigdy nim nie będę, ale wyleciałem z toru, straciłem tam sporo czasu, a i tak zostałem ukarany - powiedział "Motorsportowi" kierowca z Danii.
ZOBACZ WIDEO: Wkurzony Robert Kubica. Wtedy przeklina po włosku
Reprezentant Haasa nie ukrywał, że nie zgadza się z decyzją sędziów. - FIA nie musiała interweniować, bo nie przestrzeliłem tego zakrętu całkowicie. Nie dostałem ostrzegawczej czarno-białej flagi, tylko od razu wlepili mi karę - dodał.
Czytaj także: Vettel złamał ustalenia Ferrari w Rosji
Magnussen dojechał do mety jako ósmy kierowca w stawce F1, ale 5-sekundowa kara poskutkowała spadnięciem na dziewiąte miejsce w klasyfikacji Grand Prix Rosji.