Od kilkunastu tygodni Charles Leclerc wyrastał na zdecydowanego lidera Ferrari w F1. Monakijczyk wygrywał z Sebastianem Vettelem w dziewięciu kolejnych sesjach kwalifikacyjnych, wyprzedził go też w klasyfikacji generalnej Formuły 1.
Jednak w Grand Prix Japonii byliśmy świadkami zmiany. To Vettel pojechał świetne okrążenie kwalifikacyjne i zgarnął pole position. Wprawdzie w wyścigu zmarnował szansę na zwycięstwo, ale i tak dojechał do mety przed 22-latkiem, który zanotował kontakt z Maxem Verstappenem w drugim zakręcie i pozbawił się szansy na dobry wynik.
Czytaj także: Kubica ma plan. Chce walczyć o miejsce w Haasie w roku 2021
- Czy to przełom? Nie. Bardziej kwestia tego, że w końcu miałem kwalifikacje bez jakichkolwiek problemów. Poprawiliśmy samochód od GP Singapuru. Aktualizacje pomogły mi w wielu aspektach. Wcześniej się męczyłem - powiedział Vettel na łamach "Motorsportu".
ZOBACZ WIDEO: Sebastian Szymański wygranym zgrupowania. "Rozwiązał największy problem"
- Nie miałem czystych sesji kwalifikacyjnych w tym roku. W Japonii w końcu udało się przejechać ją bez jakiegoś zamieszania. W samochodzie nic nie zmienialiśmy, więc to nie jest kwestia tego, że nagle w Japonii poprawiliśmy osiągi za sprawą jakichś poprawek - dodał.
Vettel w tym sezonie wygrał jeden wyścig F1 - w Singapurze. Mógł wtedy jednak mówić o sporym szczęściu, bo z pole position ruszał Leclerc. Niemiec wyprzedził kolegę z zespołu za sprawą taktyki Ferrari, które wcześniej zaprosiło na pit-stop 32-latka.
W Ferrari, mimo ostatniej zwyżki formy, nie popadają jednak w hurraoptymizm. - Mamy odpowiednie tempo, ale nie na dystansie całego wyścigu. U nas opony niszczą się szybciej niż u konkurencji, co jest sporym problemem - wyjaśnił Mattia Binotto, szef włoskiego zespołu.
Czytaj także: Orlen przed ogromną szansą
Ferrari przegrało już walkę o tytuł mistrzowski z Mercedesem w klasyfikacji konstruktorów i kierowców F1. Dlatego zespół może poświęcić ostatnie wyścigi obecnego sezonu na pracę pod kątem roku 2020.