Michael Schumacher zaczął zbieranie tytułów mistrzowskich w F1 od roku 1994, gdy był kierowcą Benettona. W kolejnym sezonie obronił mistrzostwo, ale już na kolejne sukcesy musiał czekać aż do sezonu 2000. "Schumi" zdecydował się bowiem na transfer do Ferrari, które w tamtym okresie nie było zbyt konkurencyjne.
Dość powiedzieć, że Ferrari przed erą Schumachera ostatni tytuł w klasyfikacji kierowców F1 wygrało w roku 1977. Niemiec potrzebował aż pięciu lat, by doprowadzić stajnię z Maranello na szczyt.
Czytaj także: Kubica ma plan. Chce walczyć o miejsce w Haasie w roku 2021
- Michael był typowym Niemcem, może z wyjątkiem podejścia do alkoholu. Był profesjonalistą i ciężko pracował na swój sukces. W Ferrari każdy miał swoją rolę i wszyscy wiedzieli, co mają robić. Gdy trafiliśmy do Ferrari, to zespół był mocno w tyle. Jednak Michael obrał sobie za cel wygrywanie w F1 właśnie z tym zespołem - powiedział Eddie Irvine podczas festiwalu Ferrari, a jego słowa cytuje planetf1.com.
ZOBACZ WIDEO: Artur Szalpuk: Na zakończenie padały mocne słowa, że będziemy za sobą tęsknić
Irvine startował we włoskiej ekipie w latach 1996-1999. - Schumacher w tym okresie był bardzo zdeterminowany. Chciały go wszystkie ekipy w F1, ale on chciał wygrywać z Ferrari. Myślę, że gdyby nie zdecydował się na ten transfer, to miałby więcej wygranych wyścigów i tytułów mistrzowskich. Gdy dopiął swego, czuł dumę z tego powodu. Wykazał się ogromną wytrwałością i determinacją - dodał Irvine.
Schumacher w barwach Ferrari zdobył pięć kolejnych tytułów mistrzowskich (2000-2004). Łącznie w swojej karierze siedmiokrotnie zostawał najlepszym kierowcą F1, co czyni z niego lidera klasyfikacji wszech czasów pod tym względem.
Czytaj także: Orlen przed ogromną szansą
- Pamiętam sezon 2002. Wygraliśmy 15 z 17 wyścigów. Mimo to, każdego ranka baliśmy się, że nie wygramy wyścigu. Schumacher i Todt (szef zespołu - dop. aut.) chcieli wygrywać każde Grand Prix. Jak skończyliśmy rywalizację w jednym, to myśleliśmy już o kolejnym. Schumacher i Todt mieli obsesję na punkcie zwyciężania. Dlatego tworzyli tak udany duet. Byli blisko siebie, bo obaj wyrażali podobne podejście do ścigania. Klucz do sukcesu Ferrari tkwił w ich relacji - ocenił podczas festiwalu Stefano Domenicali, były szef Ferrari.