W tej chwili Lewis Hamilton ma 64 punkty przewagi nad Valtterim Bottasem w klasyfikacji generalnej F1. Tak naprawdę tylko katastrofa może odebrać Brytyjczykowi szósty w karierze tytuł mistrzowski, bo do zakończenia sezonu w F1 pozostały cztery wyścigi. Będzie w nich można zdobyć maksymalnie 104 punkty.
Jeśli po najbliższym GP Meksyku przewaga Hamiltona nad Bottasem wynosić będzie 79 "oczek", to brytyjski kierowca będzie mógł rozpocząć świętowanie. Jego zespołowy kolega z Mercedesa nie zamierza mu jednak ułatwiać zadania. Zwłaszcza po ostatniej wygranej w Japonii.
Czytaj także: Szef Renault nie boi się o swoją posadę
- Nie poddaję i się nie zamierzam tego robić. Tak długo jak będę mieć matematyczne szanse na tytuł, tak długo będę wierzyć w jego zdobycie. Japonia była tego dobrym przykładem. Na tym torze trudno się wyprzedza, startowałem z trzeciej pozycji, a od razu minąłem oba samochody Ferrari i wygrałem - powiedział Bottas, którego cytuje gpfans.com.
ZOBACZ WIDEO Różnica zdań w kwestii obcokrajowca pod numerem młodzieżowym. Chcemy ratować inne kraje, za chwilę obudzimy się z ręką w nocniku?
- Jestem realistą i wiem, że będę potrzebować fury szczęścia, aby odwrócić losy walki o tytuł. To fakt. Jednak postaram się wygrać wszystkie wyścigi, jakie pozostały do końca sezonu - dodał fiński kierowca.
Bottas w tym roku wygrał ledwie trzy wyścigi F1, podczas gdy Hamilton aż dziewięciokrotnie meldował się na mecie jako pierwszy. - To moja wina. Pozostawałem za Lewisem w większości wyścigów. Postaram się w przyszłości trzymać bliżej. Jednak przeszłości już nie zmienimy. Zostaje patrzeć na sytuację wyścig po wyścigu i zobaczymy jak to się skończy - podsumował.
Czytaj także: Rosjanie już nam nie zazdroszczą Kubicy
30-latek z Finlandii jest jedynym kierowcą, który może jeszcze odebrać tytuł Hamiltonowi. Szans na prześcignięcie Brytyjczyka nie ma już trzeci w klasyfikacji F1 Charles Leclerc.