F1: GP USA. Daniił Kwiat znów podpadł sędziom. Nazwał ich decyzję "głupią"

Materiały prasowe / Toro Rosso / Na zdjęciu: Daniił Kwiat
Materiały prasowe / Toro Rosso / Na zdjęciu: Daniił Kwiat

- Ależ to głupie i nie do przyjęcia - powiedział Daniił Kwiat na wieść, że sędziowie ukarali go za zderzenie z Sergio Perezem w końcówce GP USA. To drugi wyścig z rzędu, który Rosjanin kończy w takich okolicznościach.

Daniił Kwiat nie pozostawił wyboru sędziom, po tym jak na ostatnim okrążeniu GP USA wjechał w Sergio Pereza i zniszczył przednie skrzydło w samochodzie Meksykanina. Dopisanie pięciu karnych sekund do jego wyniku sprawiło, że stracił on punktowaną pozycję (czytaj więcej o tym TUTAJ).

To już druga z rzędu taka sytuacja z udziałem Kwiata. W GP Meksyku na ostatnim okrążeniu uderzył on w Nico Hulkenberga i również otrzymał karę. Wtedy mówił o tym, że "sędziowie zabijają Formułę 1" (czytaj więcej o tym TUTAJ).

Czytaj także: Start jedynym pozytywem Kubicy w GP USA

- Ale bzdury. To niewiarygodne. Ależ to głupie, nawet nie mam słów na to. Nie wiem, co powiedzieć - przekazał Kwiat reporterowi telewizji Ziggo Sport, który poinformował go o karze.

ZOBACZ WIDEO: F1. Robert Kubica o swoich początkach. "Musiałem podkładać poduszki na siedzenie żeby cokolwiek widzieć"

- Wjechałem w zakręt, a on zamknął mi drzwi. Dotknęliśmy się i go wyprzedziłem. Werdykt sędziów jest nie do przyjęcia - dodał kierowca Toro Rosso.

Perez zwrócił po wyścigu uwagę na to, że w Kwiat nie zwolnił na ostatnim okrążeniu, a w feralnym miejscu znajdowały się żółte flagi spowodowane wypadnięciem z toru Kevina Magnussena. - Przesadził. Pojechał zbyt szybko przy żółtych flagach, nie odpuścił i zaatakował mnie, a po chwili trafił we mnie - powiedział Perez.

Czytaj także: Williams rozczarowany awarią Kubicy w GP USA

Decyzja sędziów jest o tyle ważna, że Toro Rosso i Racing Point walczą w klasyfikacji konstruktorów F1 o szóste miejsce. Po werdykcie stewardów to Racing Point znalazło się o lokatę wyżej. W tej chwili kanadyjska ekipa ma jeden punkt przewagi nad głównym rywalem.

Komentarze (0)