F1: włoska robota Roberta Kubicy. Przyszłość Polaka poznamy najwcześniej w grudniu

Materiały prasowe / Williams / Na zdjęciu: Robert Kubica
Materiały prasowe / Williams / Na zdjęciu: Robert Kubica

Przyszłość Roberta Kubicy najwcześniej będzie znana po GP Abu Zabi, które odbędzie się 1 grudnia. Jak się dowiedzieliśmy, wynika to z zobowiązań, jakie Polak oraz Orlen mają względem Williamsa. Faworytem do zakontraktowania Kubicy ciągle jest Haas.

- Z pewnych powodów sytuacja jest bardziej skomplikowana niż bym chciał, ale z drugiej strony większe komplikacje oznaczają, że pojawiły się nowe możliwości - powiedział Robert Kubica na briefingu z dziennikarzami przy okazji GP USA (cytat za sokolimokiem.com).

Komplikacja w tym przypadku jest dobrą wiadomością. Oznacza bowiem, że dość niespodziewanie Kubica ma kolejną opcję do wyboru. Jaką? Choć on sam pozostaje tajemniczy, to najbardziej prawdopodobny jest kierunek włoski. Nieprzypadkowo w ostatnich dniach nazwisko 34-latka łączono z Alfą Romeo i Ferrari.

Czytaj także: Start jedynym pozytywem Kubicy w GP USA

- Niedawno pojawiły się nowe czy też inne możliwości, więc trzeba sprawdzić, czy uda się je zrealizować. Jeśli tak się stanie, to sądzę, że czeka mnie spokojny grudzień i wydarzy się coś dobrego - dodawał Kubica w Austin.

ZOBACZ WIDEO: Robert Kubica otwarty na starty poza F1. "Chodzi też o rozwój. Chcę się ścigać"

Poczekamy do grudnia

Do zakończenia sezonu pozostały jeszcze dwa wyścigi F1. Kubica, odkąd pod koniec września ogłosił odejście z Williamsa, jest pytany o swoją przyszłość i plany na rok 2020. Niezależnie czy jest to weekend wyścigowy F1 czy impreza sponsora, padają te same pytania. Odpowiedzi wciąż brak i prędko jej oficjalnie nie zobaczymy.

Jak się dowiedzieliśmy, najwcześniej Kubica i Orlen swoje plany ujawnią po GP Abu Zabi. Nawet jeśli firma z Płocka wcześniej porozumie się z innym zespołem F1, to oficjalnego komunikatu prasowego w tej sprawie nie uświadczymy. Tak wynika z kontraktu, jaki Orlen podpisał z Williamsem. Dlatego kibice muszą uzbroić się w cierpliwość. W firmie panuje jednak przekonanie, że pozostanie w F1 na rok 2020 jest przesądzone. To dobra nowina.

Nie zmienia się to, że w walce po Kubicę ciągle na pole position jest Haas. Amerykanie są najatrakcyjniejszą opcją dla Orlenu, bo polski gigant paliwowy zostałby sponsorem tytularnym ekipy. Do tego krakowianin miałby tam wizję walki o miejsce w składzie na rok 2021. Gunther Steiner sam w rozmowie z TVP Sport przyznał, że "musi mu coś zaoferować" (czytaj więcej o tym TUTAJ). Sama praca w symulatorze F1 czy występy w treningach to za mało, stąd też ostatnie plotki o Ferrari.

Ferrari rozwija symulator

Ferrari podjęło decyzję o wybudowaniu nowego symulatora w fabryce w Maranello. Obecny liczy 10 lat i najlepsze ma już za sobą. Włosi chcą ukończyć jego budowę przed wejściem w życie limitów finansowych, bo od roku 2021 każda ekipa F1 będzie mogła wydawać maksymalnie 175 mln dolarów. Tymczasem stworzenie symulatora z kilku komputerów jest horrendalnie drogie.

Włosi po niepowodzeniach w sezonie 2019 zdali sobie też sprawę z tego, że potrzebują lepszych kierowców wykonujących pracę w symulatorze F1. W końcu w zeszłym roku korzystali z usług Daniiła Kwiata, czyli kierowcy, który mimo wszystko miał już na koncie kilka lat w F1 i znał m.in. od podszewki ekipę Red Bull Racing i jej symulator. Mercedes w tym roku mógł liczyć na Estebana Ocona. Francuz, jeden z większych talentów F1 młodego pokolenia, spędzał piątkowe noce w Brackley, gdy trzeba było poprawić ustawienia modelu W10.

Jak zestawić te nazwiska z Brendonem Hartleyem i Pascalem Wehrleinem, którzy znaleźli się w F1 na krótko i nieco z przypadku? Ferrari potrzebuje lepszego kierowcy w symulatorze i Kubica może spaść im z nieba. W żadnym stopniu nie będzie przeszkadzać to, że jest rezerwowym w Haasie, bo obie firmy ściśle współpracują. Zdarzało się przecież, że kierowcy powiązani z Ferrari (Charles Leclerc, Antonio Giovinazzi) odjeżdżali treningi w barwach amerykańskiej ekipy.

Nie należy przy tym zapominać, że Kubicy przede wszystkim zależy na ściganiu. To Ferrari jest mu w stanie zaoferować, ale oczywiście nie w F1. Pakiet startów w GT albo wyścigach długodystansowych w tym przypadku jak najbardziej wchodziłby w rachubę. Wtedy najpewniej krakowianina nie zobaczylibyśmy w DTM.

Pracą w symulatorze Ferrari może być też zainteresowany Nico Hulkenberg, który po sezonie pożegna się z F1. Niemiec również ma ogromne doświadczenie, ale jednak skalą talentu nigdy nie dorastał Kubicy do pięt. W Maranello raczej mają tego świadomość.

Co z tą Alfą?

- Nie rozmawiałem z Alfą Romeo - powiedział Kubica przed GP USA w TVP Sport (czytaj więcej o tym TUTAJ). W ten sposób wydawało się, że zakończył się temat, jaki wywołali francuscy dziennikarze, którzy jako pierwsi napisali o negocjacjach pomiędzy 34-latkiem a stajnią z Hinwil. Napisaliśmy do redakcji f1i.fr, której redaktor naczelny połączył Kubicę z Alfą Romeo, ale nie chciała nam ona ujawnić źródła swojej informacji.

Należy jednak pamiętać, że Kubica nigdy nie był szczery, jeśli chodzi o negocjacje transferowe. Gdy w roku 2017 pytano go chociażby o testy z Renault czy Williamsem, również zaprzeczał. Nie mówił wprost o możliwościach jakie ma. Nagle kilka tygodni później okazywało się, że plotki były prawdziwe.

Oficjalnie nie powiedział też o tym, że przed sezonem 2019 chciało go Ferrari, które widziało go w symulatorze. We włoskiej telewizji twierdził jedynie, że otrzymał propozycję, którą "trudno byłoby odrzucić", a w niemieckich mediach dodawał, że "ubranie czerwonego kombinezonu choć na chwilę jest zaszczytem". Kubica w żadnym momencie nie rzucił jednak dziennikarzom słów w stylu "rozmawiam z Ferrari".

Czytaj także: Williams rozczarowany awarią Kubicy w GP USA

Polaków informacja o Alfie Romeo rozpaliła do czerwoności, bo w tym zespole sytuacja pod względem roku 2021 wygląda równie ciekawie jak w Haasie. Kimi Raikkonen najpewniej zakończy karierę, a Antonio Giovinazzi nie przekonuje swoimi występami. Może się okazać, że Alfa Romeo po sezonie 2020 będzie szukać dwóch kierowców. Tam też Kubica mógłby powalczyć o powrót do stawki w roku 2021.

Jest też kwestia partnera paliwowego. W tej chwili na samochodach Alfy Romeo widnieje logo Shella, ale umowa sponsorska obowiązuje tylko w tym roku. Tak naprawdę firma dostarczała paliwo i smary stajni z Hinwil już wcześniej, ale logo na pojazdach umieszczono dopiero w tym roku. To efekt więzi z Ferrari oraz Raikkonenem. Fin jest doskonałym ambasadorem na niektórych rynkach, ale czysto teoretycznie w Alfie Romeo miejsce dla Orlenu. Wystarczy tylko odpowiednio zapłacić.

Nie zmienia to jednak faktu, że Kubicę w Alfie Romeo widzieli tylko francuscy dziennikarze. Znacznie bardziej prawdopodobny jest scenariusz związany z Haasem i Ferrari.

Źródło artykułu: