Od kilkunastu miesięcy właściciele F1 robią wszystko, by zorganizować wyścig na ulicach Miami. Pierwsza próba zakończyła się fiaskiem, bo zarządcy terenów zlokalizowanych w okolicach portu miejskiego, gdzie znajdować miała się nitka toru, nie dali zielonego światła na rywalizację kierowców.
Po wielu miesiącach negocjacji Formuła 1 porozumiała się z właścicielem stadionu Hard Rock Stadium i to tam ma zostać stworzony tymczasowy tor. Pojawił się jednak kolejny problem.
Czytaj także: Pech Łukasza Habaja w Rajdzie Węgier
Barbara Jordan, jedna z komisarzy hrabstwa Miami-Dade, stworzyła rozporządzenie, które zabrania zamykania dróg publicznych w okolicy stadionu w momencie rozgrywania Grand Prix Miami. Jordan doprowadziła też do stworzenia dokumentu, który nakazywał wysłuchać opinii mieszkańców przed organizacją wyścigu F1.
Formule 1 pomógł burmistrz hrabstwa Miami-Dade. Carlos Gimenez zawetował rozporządzenia, jakie wystosowała komisarz Jordan. - Zależało mi na tym, aby nie zablokować organizacji wyścigu F1 na tak wczesnym etapie. Nadal dbam o mieszkańców okolic Gardens, gdzie mieści się stadion, ale staram się też znaleźć sposób na organizację tak ważnego wydarzenia sportowego - powiedział Gimenez, cytowany przez "Miami Herald".
Czytaj także: Kubica ciągle sfrustrowany Williamsem
Wyścig F1 w Miami miał znajdować się w kalendarz już w sezonie 2019. Problemy sprawiły, że zawody przesunięto i ich pierwsza edycja planowana jest dopiero na maj 2021 roku.
ZOBACZ WIDEO: Robert Kubica otwarty na starty poza F1. "Chodzi też o rozwój. Chcę się ścigać"