Łukasz Kuczera: Nieeleganckie pożegnanie Roberta Kubicy. Zasłużył na więcej od Formuły 1 (komentarz)

Materiały prasowe / Williams / Na zdjęciu: Robert Kubica
Materiały prasowe / Williams / Na zdjęciu: Robert Kubica

Robert Kubica występem w GP Abu Zabi zakończy przygodę z Williamsem. Być może też po raz ostatni spotka się z dziennikarzami w roli etatowego kierowcy F1. Szkoda, że w tej sytuacji Formuła 1 nie postanowiła w odpowiedni sposób pożegnać Polaka.

Spektakularny powrót po ponad ośmioletniej przerwie, mimo poważnych ograniczeń fizycznych, w sytuacji gdy nikt na niego nie stawiał. Robert Kubica dokonał rzeczy niebywałej i nie zmienią tego nawet tegoroczne wyniki w barwach Williamsa. Bo tak naprawdę nie wiemy, na co go stać w tej chwili. Fatalna forma ekipy nie pozwala wystawić mu jednoznacznej oceny.

Może się to komuś podobać lub nie, ale Kubica zapracował tym powrotem na miano jednej z legend F1. Nawet jeśli ma tylko jeden wygrany wyścig, ledwie jedno pole position i kilkanaście podiów na koncie. Bo o jego wyczynie będzie się mówić przez lata. Szanse na to, że w niedalekiej przyszłości ktoś wróci do F1 po ponad ośmioletniej przerwie są znikome.

Czytaj także: Robert Kubica odchodzi z podniesioną głową

Pod względem tytułów 34-latka nie można równać z Lewisem Hamiltonem czy nawet Fernando Alonso, ale też Brytyjczyka czy Hiszpana nie można zestawiać z Kubicą pod względem doświadczeń życiowych. Oni sporo dostali na tacy. Kubica musiał niemal wszystko wyszarpać sobie sam. Tyczy się to nie tylko powrotu do stawki F1 po wypadku, ale również początku przygody z tym sportem.

ZOBACZ WIDEO: Robert Kubica otwarty na starty poza F1. "Chodzi też o rozwój. Chcę się ścigać"

Dlatego szkoda, że Formuła 1 zaprzepaściła szansę, by w odpowiedni sposób pożegnać Kubicę przy okazji GP Abu Zabi. Aż prosiło się, by zaprosić Polaka na konferencję prasową, na której przed kamerami opowiedziałby o ostatnich miesiącach, podsumował swój powrót do stawki.

F1 pod pewnymi względami, chociażby obsługi social mediów, goni motorsportową konkurencję i powinna sobie wziąć za przykład jak zachowuje się w takich sytuacjach MotoGP. Gdy przed tygodniem Jorge Lorenzo ogłaszał koniec kariery przy okazji GP Walencji, zorganizowano mu osobną konferencję prasową, na której Hiszpan przekazał kluczowe słowa. Z szacunku dla niego pojawiło się na niej wielu zawodników z MotoGP. Tylko po to, by posłuchać co ma do powiedzenia i oddać mu w ten sposób hołd.

Kubicy nie trzeba było robić osobnego eventu. Wystarczyłoby go zaprosić na konferencję z innymi kierowcami. Zwłaszcza, że przed GP Abu Zabi zaplanowano aż dwa takie spotkania. Łącznie udział weźmie w nich ośmiu zawodników. Kubicy nie ma jednak na liście.

Polakowi zostanie jedynie mały briefing z dziennikarzami, taki jaki odbywa się przy okazji każdego kolejnego Grand Prix. Nie jest on transmitowany przez stacje telewizyjne, nie można go też później zobaczyć nawet w internecie. Kubica odejdzie po cichu, przez wielu niezauważony.

Czytaj także: Zaskakujące słowa Claire Williams

Być może przy okazji GP Abu Zabi sprawy w swoje ręce wezmą kierowcy. Gdy przed rokiem na Yas Marina przygodę z F1 kończył Fernando Alonso, to po wyścigu Lewis Hamilton i Sebastian Vettel poczekali na Hiszpana i wspólnie z nim zaczęli kręcić "bączki" pod trybuną główną przy oklaskach kibiców. Kto wie, czy podobnych obrazków nie zobaczymy w niedzielę. Kubica na pewno na nie zasłużył. Polak nie powinien odchodzić ze świata F1 niezauważony, tak jak wielu kierowców, którzy znaleźli się w nim przypadkowo.

Łukasz Kuczera

Źródło artykułu: