Pod pewnym względem przypadki Roberta Kubicy i Nico Hulkenberga są podobne. Obu kierowcom wróżono sukcesy w F1 i mówiono, że mają potencjał, by zostać mistrzem świata. Żaden z nich nie zrealizował tego celu, choć w ostateczności ich losy potoczyły się zupełnie inaczej.
Kubica pożegnał się na wiele lat z F1 w roku 2011, gdy przeżył fatalny wypadek rajdowy. W tym samym czasie Hulkenberg, który świetnie zadebiutował w sezonie 2010, zaczął przygasać. Efekt był taki, że Niemiec nigdy nie dostał się do topowego zespołu i stał się kierowcą przeciętnym.
Czytaj także: Nicholas Latifi skazany na jazdę w F1
- Wiedziałem, że powrót do F1 nie będzie łatwy dla Kubicy - powiedział Hulkenberg, cytowany przez "Motorsport Total", po tym jak dziennikarze poprosili go o porównanie ich sytuacji.
ZOBACZ WIDEO: Robert Kubica otwarty na starty poza F1. "Chodzi też o rozwój. Chcę się ścigać"
- Teoretycznie jazda na takim samym poziomie, co zdrowi kierowcy, z ledwie jednym sprawnym ramieniem jest niemożliwa. Jednak on sobie jakoś z tym poradził. Czapki z głów przed nim - dodał 32-latek.
Podczas gdy wielu ekspertów i nawet byłych kierowców F1 jeszcze kilka miesięcy temu uważało, że Kubica ze względu na ograniczenia fizyczne nie będzie w stanie pokonać choćby jednego okrążenia wyścigu, Hulkenberg nie miał tego typu obaw.
Czytaj także: Kubica pożegnał się specjalnym filmem
- Nie uważałem nigdy jego powrotu za coś niebezpiecznego. Faktem jednak jest to, że niewielu, by tego dokonało - podsumował ciągle aktualny kierowca Renault.
Niewiele brakowało, a Hulkenberg i Kubica zostaliby partnerami zespołowymi w sezonie 2017. To właśnie wtedy Renault zorganizowało Polakowi pierwsze prywatne jazdy F1 po fatalnym wypadku rajdowym. Krakowianin pojawił się nawet na oficjalnych testach F1 na Węgrzech, gdzie również sprawdzał samochód francuskiej ekipy. Wówczas Renault brało pod uwagę zakontraktowanie Kubicy w miejsce Jolyona Palmera. Do transferu jednak nie doszło, m.in. ze względu na dobrze zabezpieczony kontrakt Brytyjczyka.