Formuła E cieszy się coraz większym zainteresowaniem fanów i producentów, ale Formuła 1 nie upatruje w niej groźnego konkurenta. Wynika to z faktu, że elektryczne silniki nie są w stanie wygenerować obecnie takiej mocy, aby kibice podczas zmagań FE doznali identycznych wrażeń.
- W tej chwili możemy rozważać tylko F1 z silnikami hybrydowymi. Formuła E nie zastąpi Formuły 1. Prędkości powyżej 300 km/h? Obecnie nie ma żadnego wozu elektrycznego, który byłby w stanie nadążyć pod tym względem za F1. Miną dekady, zanim do tego dojdzie - powiedział "Motorsportowi" Jean Todt, prezydent FIA.
Czytaj także: Russell stał się bardziej kompletnym kierowcą
Oznacza to jedno. W najbliższych latach kibice mogą spać spokojnie, bo do F1 nie zostaną wprowadzone silniki elektryczne. Królowa motorsportu myśli jednak już o innych, nowoczesnych rozwiązaniach.
ZOBACZ WIDEO: F1. Robert Kubica o swoich początkach. "Musiałem podkładać poduszki na siedzenie żeby cokolwiek widzieć"
- Można by pomyśleć o rozwiązaniach wodorowych. Jednak wtedy samochody F1 stałyby się o wiele cięższe, masywniejsze niż obecne konstrukcje. Stracilibyśmy esencję F1. Podejmujemy jednak pewne kroki. Od roku 2021 wprowadzimy chociażby 10 proc. zrównoważonych biopaliw - zdradził Andy Cowell, który zajmuje się silnikami w Mercedesie.
Czytaj także: Vettel nie będzie już liderem Ferrari
Chase Carey, szef F1, zwrócił uwagę na to, że silniki elektryczne też mają pewne wady. - Niezależnie czy popatrzymy na ekonomię tego rozwiązania, baterie i sposób ich składowania, to mówimy jednak o pewnych problemach. Silnik hybrydowy pod wieloma względami jest albo może być najlepszym rozwiązaniem problemu związanego z ponad miliardem samochodów - zapewnił szef F1.