Ledwie kilka miesięcy potrzebował Charles Leclerc, by zaskarbić sobie sympatię kibiców i szefów Ferrari. 22-latek w minionym sezonie Formuły 1 wygrał dwa wyścigi i siedmiokrotnie zdobywał pole position. Władze stajni z Maranello wynagrodziły go za to nową umową (czytaj więcej o tym TUTAJ).
Włosie media komentując sytuację Leclerca w zespole zwróciły uwagę na długość nowego porozumienia. Monakijczyk podpisał aż pięcioletni kontrakt, a takich nie otrzymywał nawet Michael Schumacher w swoich najlepszych latach w F1. Jak zauważyło "Corriere dello Sport", najdłuższa umowa "Schumiego" obowiązywała trzy lata.
Czytaj także: Alfa Romeo chce Roberta Kubicę
Skąd ta różnica? Schumacher trafił do Maranello mając 27 lat, Leclerc - 22. Monakijczyk jest przyszłością Ferrari i zespół doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Włosi postanowili zapewnić sobie usługi kierowcy z księstwa aż do roku 2024, uprzedzając tym samym ruchy konkurencji. Mercedes czy Red Bull Racing będą musiały zapomnieć o transferze Leclerca w najbliższej przyszłości.
ZOBACZ WIDEO: Cristiano Ronaldo ma tam swój pokój, Lewandowski będzie kolejny? Byliśmy w ośrodku, w którym Polacy będą przygotowywać się do Euro 2020
Leclerc może być dla Ferrari tym, kim przed laty stał się Schumacher. Niemiec trafiał do zespołu w roku 1995, gdy ten od dawna nie potrafił wygrać mistrzostwa w F1. Przed erą Schumachera miało to bowiem miejsce w roku 1979. Dopiero "Schumi" przywrócił Ferrari na właściwe tory. Na pierwsze mistrzostwo za kierownicą czerwonego samochodu musiał jednak nieco poczekać - świętował je na koniec sezonu 2000.
Podobnie jest teraz, bo kierowca teamu z Maranello po raz ostatni sięgał po czempionat w roku 2007. Dlatego część włoskich mediów zwraca uwagę na to, że to Leclerc bardziej zaryzykował podpisując tak długi kontrakt. Monakijczyk nie ma bowiem pewności, że Ferrari wróci do wygrywania w F1. Może się okazać, że Leclerc straci swoje najlepsze lata w niekonkurencyjnym samochodzie.
Czytaj także: F1 szuka Lewisa Hamiltona nowej generacji
Z drugiej strony, Leclerc podpisaniem nowej umowy wyraził wdzięczność firmie, która przyjęła go do swojej akademii talentów w roku 2016 i dała szansę debiutu w F1. Jeszcze na początku tego roku wielu ekspertów kwestionowało bowiem, czy Monakijczyk w tak młodym wieku poradzi sobie z realiami startów w Ferrari i udźwignie presję. Czas pokazał, że tak.
Nowa umowa Leclerc jest też dowodem na to, że Sebastian Vettel od roku 2020 zostanie zepchnięty do defensywy. Władze Ferrari już zapowiedziały, że Niemiec nie będzie mieć statusu lidera w nowej kampanii F1 (czytaj więcej o tym TUTAJ).