Po tym jak Fernando Alonso zrezygnował z Formuły 1 po sezonie 2018, przez kolejnych dwanaście miesięcy pełnił on rolę ambasadora McLarena. Były mistrz świata F1 nie tylko dość regularnie pojawiał się w padoku, ale też wziął udział w testach w Bahrajnie za kierownicą modelu MCL34.
Jednak według "Marki", drogi Alonso i McLarena rozeszły się. Od 1 stycznia 2020 roku doświadczony kierowca nie jest już w żaden sposób związany z marką z Woking.
Czytaj także: Toto Wolff nie będzie szefem F1. Ma "plan B"
Dla Brytyjczyków oznacza to, że muszą zapomnieć o występie Alonso w barwach McLarena w wyścigu Indianapolis 500. 38-latek marzy o zwycięstwie w tych zawodach, by skompletować tzw. potrójną koronę motosportu. Zaliczają się do niej również Grand Prix Monako w F1 oraz 24h Le Mans w wyścigach długodystansowych. W tych wyścigach Alonso już triumfował.
ZOBACZ WIDEO F1. Czy Robert Kubica ma szansę na udział w wyścigu w sezonie 2020? Ekspert rozwiewa wątpliwości
Hiszpan dwukrotnie próbował podbić Indianapolis 500 z McLarenem i za każdym razem jego występ kończył się fiaskiem, m.in. z powodu problemów technicznych ekipy i jej kiepskiego zorganizowania. Niewykluczone, że Alonso zdał sobie sprawę z tego, że we współpracy z Brytyjczykami nigdy nie wygra upragnionych zawodów.
Rozstanie z McLarenem sprawia, że Alonso może też dowolnie wybrać ewentualny zespół w F1. W padoku nie brakuje bowiem spekulacji, że Hiszpan spróbuje wrócić do królowej motorsportu w roku 2021. Swoją decyzję uzależnia od tego, czy w sezonie 2020 wygra Indianapolis 500 i zdobędzie potrójną koronę motorsportu.
Czytaj także: Ferrari ma spory problem do rozwiązania
W styczniu Alonso wystąpił po raz pierwszy w karierze w Rajdzie Dakar. Reprezentował w nim zespół Toyoty.
Alonso barw McLarena bronił w latach 2015-2018. Z zespołem pożegnał się w związku z kryzysem jaki go dopadł. Brytyjczycy wypadli z czołówki F1 i przestali bić się o wygrane. Wcześniej kierowca z Oviedo reprezentował ich barwy w roku 2007.