Niki Lauda zmarł 20 maja 2019 roku w wieku 70 lat. Austriak dla wielu był legendą Formuły 1. Miał na swoim koncie trzy tytuły mistrza świata, ale spora część fanów kojarzyła go przede wszystkim ze względu na tragiczny wypadek na Nurburgringu, w którym niemal spłonął żywcem. Mimo to, już kilka tygodni później znów siedział za kierownicą samochodu F1.
- Kiedy budzę się rano, wciąż nie mogę uwierzyć, że Niki to legenda sportów motorowych - powiedział w rozmowie z "La Gazetta dello Sport" Mathias Lauda, jego syn. To pierwszy tak szczery wywiad Austriaka po śmierci ojca.
Czytaj także: Brudne gierki Schumachera. Były szef Mercedesa zaprzecza
- Myślę o nim każdego dnia, choć od jego śmierci minęło już osiem miesięcy. Odkąd odszedł, zacząłem nowy rozdział w życiu. Staram się robić wszystko, aby był ze mnie dumny. Sporty motorowe były całym światem dla mojego ojca. Zaczynał starty bardzo wcześnie. Nie miał wsparcia rodziny, zdobył trzy tytuły mistrza świata. Był jedynym kierowcą, który po strasznym wypadku wrócił na szczyt i zdobył mistrzostwo - dodał Lauda.
ZOBACZ WIDEO F1. Dobra zmiana Roberta Kubicy. "Widać same plusy"
Lauda junior sam postanowił spróbować swoich sił w motorsporcie. Wprawdzie skala talentu nie pozwoliła mu na osiąganie sukcesów w F1, ale możemy go oglądać w wyścigach długodystansowych WEC. Reprezentuje w nich Aston Martina.
W momencie śmierci Lauda zajmował stanowisko dyrektora niewykonawczego w Mercedesie, do którego dołączył w roku 2013. To on pomógł ekipie w zdominowaniu F1, przekonując władze firmy do zwiększenia wydatków na królową motorsportu. Stał się przy tym akcjonariuszem zespołu z Brackley.
Czytaj także: Mick Schumacher musi być jak George Russell
- Pakiet akcji Mercedesa, jaki posiadał mój ojciec, wróci do Mercedesa pod koniec 2020 roku. Nie trafią do żadnej innej rodziny. Zostało to uzgodnione kilka lat temu w specjalnej umowie - zdradził Lauda.