Katastrofa śmigłowca zabrała już inną legendę sportu. Colin McRae zginął wraz z synem

Getty Images / Adam Davy/EMPICS / Na zdjęciu: Colin McRae
Getty Images / Adam Davy/EMPICS / Na zdjęciu: Colin McRae

Tragiczna śmierć Kobego Bryanta przypomniała wydarzenia z września 2007 roku. Wtedy, również w katastrofie śmigłowca, zginął Colin McRae. Razem z legendą WRC podróżowali jego 5-letni syn oraz dwóch pasażerów. Wszyscy ponieśli śmierć na miejscu.

W amerykańskim wojsku króluje powiedzenie, że istnieją dwa rodzaje żołnierzy - ci, którzy mieli już wypadek na pokładzie helikoptera oraz ci, których dopiero on czeka. Niestety, w przypadku jakiegokolwiek incydentu szanse na przeżycie są stosunkowo niewielkie.

Oczywiście, w przypadku cywilnych lotów poziom bezpieczeństwa jest znacznie wyższy niż w terenie walk wojennych. Jednak ryzyko związane z wypadkiem ciągle istnieje, a konsekwencje mogą być znacznie poważniejsze niż gdy mamy do czynienia ze zdarzeniem drogowym.

Czytaj także: W katastrofie zginęła też córka Kobego Bryanta

Przypomina o tym nie tylko tragedia Kobego Bryanta, którego maszyna rozbiła się w niedzielny poranek w Calabasas, ale również śmierć Colina McRae sprzed ponad dekady. To, co łączy te wypadki, to korzystanie ze śmigłowca niczym z taksówki. Przy dużej liczbie podróży, skrócenie sobie czasu drogi ma swoją cenę. W tym przypadku cenę życia.

ZOBACZ WIDEO Nie żyje Kobe Bryant. "Odszedł ktoś większy, ktoś kto działał na całe pokolenia i generacje młodych zawodników."

Rodzinne tragedie

Tak jak Bryant zginął w katastrofie ze swoją 13-letnią córką, tak McRae w feralnym locie towarzyszył 5-letni syn Johnny oraz jego 6-letni przyjaciel Ben Porcelli. Życie stracił też dobry znajomy kierowcy rajdowego - Graeme Duncan.

Rodzice Bena po wypadku twierdzili, że McRae nie miał zgody, aby zabrać ich dziecko na pokład helikoptera. Z kolei Duncan zwykł nagrywać większość lotów ze swoim przyjacielem. Nawet ten felerny, ostatni. Służbom udało się odzyskać sporą część nagrania i dzięki temu ustalić, w jakich okolicznościach rozbiła się maszyna McRae.

W raporcie sędziny stwierdzono, że tragicznej śmierci można by uniknąć pod jednym warunkiem - "gdyby pan McRae nie leciał na zbyt niskim poziomie, bo było to niepotrzebne i niebezpieczne".

McRae sam pilotował helikopter w dniu katastrofy. Maszyna w pewnym momencie znalazła się zbyt nisko i zahaczyła o drzewa w Dolinie Mouse, po czym runęła na ziemię i całkowicie spłonęła. "Dla prywatnego pilota, jakim był pan McRae, który nie posiadał niezbędnego przeszkolenia, lot na tak niskim poziomie w trudnym terenie był
czymś nieroztropnym i sprzecznym z zasadami bezpiecznego latania" - dodano w raporcie przygotowanym przez sędzinę Nikolę Stewart.

Z tymi zarzutami nie zgodziła się rodzina legendy WRC, która w specjalnym oświadczeniu napisała, że "nigdy nie dowiemy się, co tak naprawdę spowodowało awarię".

McRae nie powinien był pilotować helikoptera

McRae tylko raz został mistrzem świata - w roku 1995 i w żaden sposób jego osiągnięć w rajdach nie da się porównać do tych, jakie w koszykówce osiągnął Bryant, który dla wielu był legendą i naznaczył pewną erę w NBA wraz z Los Angeles Lakers. Jednak za sprawą niezwykle efektownego stylu jazdy Szkot dorobił się mnóstwa fanów na całym świecie. Dodatkowo jego nazwisko spopularyzowała gra komputerowa.

W momencie katastrofy McRae znajdował się już na sportowej emeryturze. Gościnnie występował w rajdach, co dla niego stanowiło formę zabawy. Śledztwo brytyjskich służb wykazało, że we wrześniu 2007 roku nie posiadał on jednak ważnej licencji pilota. Nie miał też niezbędnych uprawnień, aby pilotować maszynę Eurocopter Squirrel. Część fanów nie potrafiła tego zrozumieć. To tak jakby kierowca wyjeżdżał na drogę bez prawa jazdy.

"W związku z brakiem licencji i pozwoleń, nie powinien był lecieć maszyną w feralnym dniu" - stwierdzono w raporcie sędziny Stewart.

- Nigdy nie mieliśmy wątpliwości, co do umiejętności Colina. Był dobrym pilotem - odpowiadał w BBC na zarzuty Jimmy McRae, ojciec szkockiego kierowcy.

Czytaj także: Media w szoku po śmierci Kobego Bryanta

- Chociaż licencja Colina była nieaktualna, nie przyczyniło się to w żaden sposób do wypadku - dodawał prawnik rodziny McRae, Peter Watson.

Wyjaśnienie wypadku McRae zajęło ponad cztery lata. Pierwszy raport, opublikowany po dwóch latach od zdarzenia, nie wskazywał winnych ani przyczyny tragedii.

Teraz czeka nas wyjaśnianie katastrofy helikoptera, którym podróżował Kobe Bryant. W śledztwo zaangażowało się już FBI, które pomaga lokalnym władzom i Krajowej Radzie Bezpieczeństwa Transportu. Niestety, nie przywróci ono już życia Bryantowi. Wnioski z dochodzenia mogą jednak sprawić, że uda się uniknąć podobnych tragedii w przyszłości.

Komentarze (1)
avatar
Honorata Jakubowska
28.01.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
.........dodano w raporcie przygotowanym przez sędzinę Nikolę Stewart. Redaktorku nie sędzina tylko sędzia.