Łukasz Kuczera z Barcelony
Nie mam wątpliwości, że Robert Kubica to jeden z tych polskich sportowców, którzy najbardziej polaryzują fanów. 35-latek ma swoich zagorzałych kibiców, którzy podróżują za nim po całym świecie. Część z nich była w stanie ustawić się po godz. 6 przed wjazdem na tor Catalunya z biało-czerwoną flagą, by tylko powitać swojego idola.
Są też hejterzy, którzy czekają na każde potknięcie Kubicy. Oni mieli swoje chwile radości w trakcie sezonu 2019, gdy Polak co chwilę zamykał stawkę za kierownicą Williamsa. Oni też wyszli z cienia w środę, bo przecież Kubica znów był gorszy od George'a Russella. O ledwie 0,2 s, a na dodatek korzystał ze znacznie twardszej mieszanki opon. Dlatego ich czasów nie da się porównać 1:1. Nieważne, hejterom to nie przeszkadza.
Gdyby Russell o poranku jeździł tylko na twardych mieszankach albo Kubica spędził dłuższą chwilę za kierownicą Alfy Romeo na miękkim ogumieniu... Wtedy też mielibyśmy problem z interpretacją tych rezultatów. Bo dochodzi kolejna zmienna - ilość paliwa. Nie wiemy, ile miał go Kubica. Nie mamy informacji, jak mocno zatankowany był pojazd Russella.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: w Azji grali mecz na wodzie. Było jak w meczu Polska - Niemcy na MŚ 1974
Hejterzy napiszą, że Kubica się skończył, bo znów był gorszy od Russella, mimo zmiany zespołu. Jak zatem skomentować to, że polski kierowca był o ledwie 0,1 s gorszy od Charlesa Leclerca z Ferrari? A przecież jeszcze rok temu Monakijczyk był trzecim kierowcą świata F1, zdobył najwięcej pole position z całej stawki. Zepchnął nawet do defensywy Sebastiana Vettela, czterokrotnego mistrza świata F1.
Czy to oznacza, że Kubica, skoro był tylko nieznacznie gorszy od Leclerca, powinien ustawić się w kolejce do zastąpienia Vettela i aspirować do Ferrari w roku 2021? Nie! Nic bardziej mylnego. Po prostu Włosi postanowili nieco zamaskować swoje realne tempo. 22-latek zapewne jeździł samochodem mocno obciążonym paliwem. Tylko tyle i aż tyle.
Testy F1 mają bowiem to do siebie, że każdy w nich zobaczy to, co chce. To tak jak ze szklanką, do której nalano wodę. Jedni powiedzą, że jest w połowie pusta. Inni - w połowie pełna.
Dlatego w środę, po zakończeniu pierwszego testu Kubicy w barwach Alfy Romeo, zadowolone są obie strony. Hejterzy będą pisać, że krakowianin nadal niczego nie prezentuje i nie przypomina kierowcy sprzed wypadku. Ci pozytywnie nastawieni będą widzieć promyk nadziei. Bo Kubica mimo wszystko nie był ostatni - za nim znaleźli się Kevin Magnussen czy Daniił Kwiat. Gdyby skorzystał z miękkich opon, to może byłby wyżej o jedną, dwie lokaty. Wyglądałoby to jeszcze lepiej w jego przypadku.
Czytaj także:
Kubica zakończył poranną sesję testową z ósmym czasem
Kubica ma koleżankę w zespole. Calderon nadal z Alfą Romeo