F1. Ciąg dalszy afery związanej z Ferrari. Jeden z pracowników miał ujawnić kluczowe informacje

Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Sebastian Vettel
Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Sebastian Vettel

Ciąg dalszy afery związanej z silnikiem Ferrari w F1. Włoskie media podejrzewają, że jeden z pracowników mógł dobrowolnie przekazać informacje FIA i tym samym dać federacji argumenty, że zespół oszukuje przy budowie jednostki napędowej.

W tym artykule dowiesz się o:

Nie dość, że Ferrari przez cały 2019 rok było oskarżane o łamanie przepisów dotyczących budowy silnika, to po zakończeniu sezonu maszyna Włochów trafiła na kontrolę do FIA. Zakończyła się ona podpisaniem tajnego porozumienia, co rywale skomentowali słowami "skandal" i "otwarcie drzwi do oszustw" (czytaj więcej o tym TUTAJ).

Temat kontynuowany jest przez włoskie media, a dziennikarz Giorgio Terruzzi z "Corriere della Sera" uważa, że jeden z pracowników Ferrari musiał przekazać poufne dane FIA i tym samym zainicjował cały proces dochodzeniowy.

- Aby zrozumieć tę sprawę, musisz wyjść i popatrzeć poza ramy FIA - miał powiedzieć Terruzziemu jeden z inżynierów Ferrari.

ZOBACZ WIDEO: Prezes Orlenu o wspieraniu sportowców. "Nie chodzi tylko o wizerunek i biznes"

Podobnego zdania jest reporter Leo Turrini, który znany jest z tego, że ma sprawdzone źródła w fabryce Ferrari. "Przez cały proces FIA zachowywała się tak, jakby posiadała pewne informacje od kogoś z wewnątrz. Nazwijmy to z angielskiego, whistleblower (sygnalista - dop. aut.). Nie jestem fanem powieści szpiegowskich, ale nie sądzę, abym się mylił w tej sytuacji" - napisał Turrini na swoim blogu.

Sprawa powinna mieć ciąg dalszy, jeśli okaże się, że wyniki Ferrari w sezonie 2020 pozostawiają sporo do życzenia. Stanie się wtedy jasne, że Włosi do tej pory konstruowali swoje silniki z naruszeniem zasad F1 i stąd brała się ich znacząca moc.

- Pytanie, czy Ferrari oszukiwało jest w tej sprawie drugorzędne. Cała sprawa tworzy większy problem. Nie mamy przejrzystych przepisów, postępowań. To wbrew wymogom, jakie stawia się we współczesnym świecie, w którym wszelkie procedury muszą być jasne. Dotyczy to również sportu - powiedział gazecie "Quest France" jeden z kluczowych pracowników czołowego zespołu F1, pragnący zachować anonimowość.

Według agencji AFP, kilka zespołów poprosiła FIA o wyjaśnienia. Chce bowiem wiedzieć, dlaczego porozumienie pomiędzy federacją a Ferrari zostało utajnione i co tak naprawdę wykazało śledztwo ws. silnika. "Szanując poufność i legalność wszelkich umów, FIA jest otwarta na jakiekolwiek zapytania ze strony innych ekip" - napisała AFP.

Terruzzi na łamach "Corriere dello Sport" nie ma wątpliwości, że przeciwko Ferrari grać może Toto Wolff. Szef Mercedesa ma bowiem doskonale zdawać sobie sprawę z tego, że to właśnie Włosi zablokowali jego kandydaturę na szefa F1. Austriak był przymierzany do objęcia tej roli w roku 2021.

"Powszechnie wiadomo, że Wolff jest zawziętym wrogiem Ferrari od tego momentu. Austriak ma charakter i ambicje, by osiągać to, czego chce. Oświadczenie FIA jest dwuznaczne, a my musimy unikać pogłębiania tego konfliktu" - napisał Terruzzi.

Czytaj także:
Formuła 1 traci na wartości z powodu koronawirusa
Kubica skomentował swój rekordowy czas. "To nie była pokazówka"

Komentarze (1)
avatar
Ralf_S
3.03.2020
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Teraz to chyba tylko Toto Wolf przejmuje się Ferrari z powodu osobistych animozji. Przecież wiadomo, że dopóki Seb będzie w SF, to nie zdobędą mistrza. Bo on ma charakter jak M. Schumacher: alb Czytaj całość