W Formule 1 nikt nie ma wątpliwości, że sezonu nie uda się rozpocząć wcześniej jak na początku czerwca. Wynika to z pandemii koronawirusa. Rozprzestrzenianie się choroby sprawia, że do skutku w planowym terminie nie dojdą raczej zawody w Holandii (3 maja) czy Hiszpanii (10 maja).
Według informacji "La Gazetta dello Sport", w czwartek szefowie Liberty Media mają omówić plan działania podczas specjalnej wideokonferencji. Uczestniczyć będą w niej też przedstawiciele FIA oraz szefowie zespołów F1.
Plan właściciela F1 zakłada rozpoczęcie rywalizacji w okolicach czerwca i zakończenie jej w końcówce grudnia. Organizatorzy Grand Prix Abu Zabi już zgodzili się na to, aby przesunąć termin wyścigu na Yas Marina. Jest to o tyle ważne, że podpisany przez nich kontrakt gwarantuje im goszczenie finałowego wyścigu sezonu.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film
Ze względu na pandemię koronawirusa, sezon F1 miałby się zamknąć w 17-18 wyścigach. Oznacza to rezygnację z kilku rund względem oryginalnego kalendarza, który liczyć miał 22 Grand Prix.
Przesądzony jest też brak przerwy wakacyjnej w sierpniu. W ostatnich latach zespoły w tym okresie zamykały swoje fabryki, a w kalendarzu F1 pojawiała się trzytygodniowa przerwa. Teraz, jeśli będzie, to co najwyżej siedmiodniowa.
Niemal przesądzone jest to, że F1 będzie się ścigać wręcz tydzień w tydzień. W "nowym" kalendarzu ma nie brakować sytuacji, w których Grand Prix rozgrywane będą przez trzy albo nawet cztery tygodnie z rzędu. Dlatego pod uwagę bierze się skrócenie weekendów wyścigowych do dwóch dni. To wszystko uzależnione jest od woli zespołów i promotorów.
- Jak to wszystko się powiedzie, to czekać nas będzie 18 wyścigów w 182 dni - skomentował Michael Schmidt, dziennikarz "Auto Motor und Sport". To daje nam średnio wyścig co 10 dni.
Czytaj także:
Właściciele Ferrari przekazali 10 mln euro na walkę z koronawirusem
Głos w obronie Claire Williams