Grand Prix Indii było organizowane w Formule 1 w latach 2011-2013 i nie odniosło sukcesu komercyjnego. Dlatego też nikt w świecie F1 nie tęskni za torem Buddh International Circuit. Obiekt zostanie jednak wykorzystany w walce z koronawirusem.
W ostatnich dniach Indie notują gwałtowny wzrost liczby zachorowań na COVID-19. Według oficjalnych danych, chorych jest już ponad 1,5 tys. Władze poinformowały też o 136 zgonach.
Rządzący Indiami obawiają się, że w obawie przed zarażaniem ludność zacznie masować wyjeżdżać z Delhi do swoich rodzinnych miast. Byłoby to skrajnie niebezpieczne, bo w ten sposób osoby zarażone koronawirusem mogą rozprzestrzenić chorobą na mniejsze wioski.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film
Dlatego też wprowadzono restrykcje związane z opuszczaniem miasta i przemieszczaniem się. Do momentu zakończenia blokady (14 kwietnia) tor Formuły 1 i znajdujący się wokół niego kompleks sportowy posłuży za miejsce schronienia wszystkim tym, którzy zgłosili gotowość opuszczenia dotychczasowego miejsca zamieszkania.
Zgodnie z doniesieniami lokalnych mediów, tor oraz znajdujące się wokół budynki w trybie pilnym zostaną odgrodzone od pozostałych terenów. Wszystko po to, aby nikt się z niego nie wydostał na zewnątrz. Władze Indii szacują, że na terenie Buddh International Circuit uda się pomieścić nawet 5 tys. osób.
Decyzja o przekształceniu toru wyścigowego w strefę kwarantanny zapadła ponad miesiąc po tym, jak władze zamknęły obiekt z powodu zaległości finansowych inwestora. Przestały się na nim odbywać jakiekolwiek imprezy, zabroniono również organizowania eventów dla firm prywatnych.
Problemy toru w Indiach spowodowane są tym, że prywatna firma wybudowała arenę, a następnie popadła w tarapaty finansowe. Nie spodziewała się bowiem, że tak szybko utraci kontrakt na organizację F1, a tym samym zostanie pozbawiona wpływów. Długi zarządcy toru względem państwa szacuje się na 80 mln dolarów. Niewykluczone, że po sprzedaży terenu, obiekt zostanie wyburzony.
Czytaj także:
Bernie Ecclestone nie boi się koronawirusa
F1 postawi na wyścigi bez publiczności?