McLaren okazał się być pierwszym zespołem, który zareagował na to, co dzieje się na świecie. Koronawirus wstrzymał sezon Formuły 1 i tak naprawdę nie wiadomo, czy i kiedy doczekamy się jego wznowienia. Firma z Woking zwolniła część personelu, a jej kierowcy zgodzili się na obniżkę zarobków.
- To najlepsze rozwiązanie dla wszystkich, w tym dla mnie. Musimy być pewni, że wszyscy będą mogli wrócić do pracy, gdy tylko dostaniemy zgodę na ponowne otwarcie fabryk. To trudny czas dla kierowców, pracowników i całej F1 - powiedział w Sky Sports Lando Norris.
- Nad samochodem zimą pracowało tak wiele osób, a to wszystko zostało wstrzymane i nie widzimy efektów ich działań - dodał 20-letni kierowca.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Sportowcy bez planu na najbliższe dni. "Pełen trening nie ma sensu"
Norris, ze względu na niewielkie doświadczenie, posiada jeden z niższych kontraktów w całej stawce. Według nieoficjalnych informacji, jego roczna pensja ma wynosić ok. 250 tys. euro. Dlatego nie należy oczekiwać, aby cięcia jego zarobków były drastyczne. Jednak w obecnej sytuacji liczy się każdy cent.
- W tym roku nie odbędą się wszystkie z zaplanowanych wyścigów, choć chciałbym się mylić. McLaren podjął trudną decyzję, ale równie kiepsko jest patrzeć jak wszyscy siedzą w domach, podczas gdy chcieliby ulepszać samochód. Nasze wysiłki muszą się skupiać na tym, by przetrwać ten trudny okres - podsumował Norris.
Brytyjczyk nie tylko zgodził się na mniejszą pensję w McLarenie, ale ostatnio też zorganizował akcję, której celem było zebranie pieniędzy na walkę z koronawirusem. W trakcie zorganizowanego przez niego wirtualnego wyścigu gracze wpłacili 10 tys. dolarów. Sam Norris dorzucił do tej kwoty od siebie 2 tys. dolarów.
Mniej pieniędzy w sezonie 2020 zarobi też Carlos Sainz. Kontrakt drugiego z kierowców McLarena ma opiewać na ok. 6 mln euro, dlatego też Hiszpan mocniej odczuł cięcia finansowe wprowadzone przez stajnię z Woking.
Czytaj także:
Gęstnieje atmosfera wokół Formuły 1
DTM. Kubica ostrzeżony przez rywali