Robert Kubica był gościem włoskiego Sky Italia, gdzie porównał obecną sytuację, w której fabryki zespołów Formuły 1 są zamknięte, a kierowcy są zmuszeni do siedzenia w domach, do swoich doświadczeń z 2011 roku. Wtedy Kubica przez długie miesiące wracał do zdrowia po fatalnym wypadku rajdowym.
- Po wypadku miałem bardzo trudny okres. Wtedy jednak wiedziałem, z czym walczyłem. Teraz nie widzimy naszego przeciwnika. To jest najtrudniejsze - powiedział Kubica we włoskiej telewizji.
- Ktokolwiek jest teraz w domu, kto może poddać się kwarantannie, powinien pomyśleć o tych, którzy są w gorszej sytuacji - dodał krakowianin.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Sportowcy bez planu na najbliższe dni. "Pełen trening nie ma sensu"
Walka Kubicy o powrót do zdrowia trwała wiele miesięcy. Zdaniem rezerwowego Alfy Romeo, podobnie będzie również teraz i świat będzie potrzebować sporo czasu, aby uporać się ze skutkami pandemii. - I też nie będzie nam łatwo - zauważył 35-latek.
- Będziemy musieli zaakceptować fakt, że nie będziemy w stanie robić tego, co do tej pory, że pewne rzeczy nie będą już możliwe, że nasze cele będą musiały się zmieniać stopniowo - stwierdził.
Kubica ponownie zasiadł w samochodzie F1 po ponad sześciu latach od wypadku. Wymagało to od niego innego podejścia mentalnego. Polak uważa, że na podobne zmiany będzie się musiała zdecydować nie tylko Formuła 1, ale tez cała ludzkość.
- Zrobiłem duży krok naprzód, kiedy zaakceptowałem sytuację, w której się znalazłem. Nie możemy się poddać. Formuła 1 to sport. Wróciłem do ścigania po 7-8 latach od wypadku, szybko się dostosowałem. Ten okres pokazuje, że wszystko, co jest nam dane, nie jest dane na zawsze. Niewiele trzeba, aby to się zmieniło. Tak samo było w roku 2011 z moim wypadkiem, który zmienił wszystko - podsumował Kubica.
Czytaj także:
Robert Kubica o koronawirusie. "Nie znaleźliśmy się nigdy w takiej sytuacji"
Schumacher obawia się setek zwolnień w F1