Formuła 1, MotoGP i wiele innych kategorii zawiesiło rywalizację ze względu na pandemię koronawirusa. Inaczej do tematu podeszli Japończycy, który mimo ryzyka związanego z COVID-19, postanowili zorganizować przedsezonowe testy Super Formuły.
- To było kompletnie szalone - powiedziała "Blickowi" Tatiana Calderon, która w tym roku zamierza łączyć jazdę w Super Formule z pracą w roli kierowcy rozwojowego w Alfie Romeo. Kolumbijka będzie tez pomagać w fabryce w Hinwil w symulatorze Robertowi Kubicy.
Calderon podczas sezonu przebywa w Hiszpanii, gdzie w ostatnich dniach sytuacja spowodowana koronawirusem była fatalna. - Gdy miałam lecieć do Japonii, sytuacja w Hiszpanii była już napięta. Mimo to, mój japoński zespół zapewnił mnie, że testy Super Formuły się odbędą - dodała Kolumbijka.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film
27-latka zdradziła też, że atmosfera na torze Fuji w Japonii była dość nietypowa. - Na szczęście nie zostałam objęta kwarantanną, tak jak Włosi czy Chińczycy, którzy w tej chwili docierają do Japonii. Oni muszą poddać się izolacji. Atmosfera na torze była jednak bardzo dziwna. Wszyscy wokół nosili maski - stwierdziła Calderon.
- Cieszę się jednak, że mogłam ponownie wsiąść do samochodu w trakcie trwania globalnego kryzysu, bo nie wiemy jak długo on potrwa. Samolot, którym wracałam z Tokio do Hiszpanii był zorganizowany przez ambasadę. Był to ostatni lot na ten moment - dodała.
Calderon była też zszokowana tym, co zobaczyła po powrocie do Hiszpanii. - Lotnisko było puste. W samolocie było maksymalnie 100 osób. Wszyscy rozstawieni daleko od siebie, do tego ubrani w maski i rękawiczki. To było przerażające. Dzięki Bogu, to za mną i wszystko się udało - skomentowała.
- Madryt to miasto duchów, bez ludzi na ulicach i autobusów. Musieliśmy z siostrą skorzystać z dwóch taksówek, bo zgodnie z przepisami, kierowca może zabrać tylko jedną osobę do środka. To szalone - dodała.
Kolumbijka miała w tym roku odbyć też testy na torze z Alfą Romeo. Najprawdopodobniej nie dojdą one jednak do skutku. - Wygląda na to, że ich organizacja będzie praktycznie niemożliwa. Najważniejsze jest jednak teraz to, by wszystkie ekipy przetrwały ten kryzys, a ludzie ucierpieli w jak najmniejszym stopniu - podsumowała Calderon.
Czytaj także:
Robert Kubica o koronawirusie. "Nie znaleźliśmy się nigdy w takiej sytuacji"
Schumacher obawia się setek zwolnień w F1