Robert Kubica podczas zimowych testów Formuły 1 w Barcelonie był w stanie ukończyć jedną z sesji na czele stawki, wykręcając najlepszy czas dnia. Ten wynik pokazał, że Polak nie zapomniał jak się jeździ, mimo fatalnych rezultatów osiąganych w Williamsie w roku 2019.
Dlatego też ogromnym ciosem dla Kubicy jest obecna sytuacja spowodowana koronawirusem, przez którą odwoływane są kolejne wyścigi Formuły 1. 35-latek miał bowiem zaplanowane występy w sesjach treningowych jako rezerwowy kierowca Alfy Romeo i mógł udowodnić, że zasługuje na miejsce w F1 w roku 2021.
- Po testach F1 w Barcelonie nabrałem dużej chęci do F1, bo po poprzednim roku ona trochę przygasła. Sytuacja z koronawirusem wydarzyła się w jednym z najgorszych momentów. Akurat w takim okresie, gdy najbardziej bym chciał jeździć i móc pokazać, co mogę. Po ubiegłym roku mój obraz został bowiem nadszarpnięty, a już w Barcelonie widziałem, że sytuacja jest inna - powiedział Kubica w rozmowie z Janem Piaseckim w TVP Sport.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Piotr Małachowski był w Wuhan przed wybuchem epidemii! Opowiedział o swoich przeżyciach
Obecnie Kubica jest zmuszony siedzieć w apartamencie w Monako i czekać na rozwój sytuacji. Już teraz wiadomo, że sezon F1 nie ruszy wcześniej jak na początku lipca. Nie brakuje jednak opinii, że całą kampanię 2020 trzeba będzie odwołać. Gdyby do tego doszło, powstanie problem z kontraktami kierowców.
Czy w tej sytuacji wszystkie zespoły automatycznie postawiłyby na tych samych kierowców, co w tym roku? - Trudne pytanie. Myślę, że jest taka możliwość. To będzie zależało od indywidualnych idei poszczególnych zespołów - stwierdził Kubica.
Krakowianin zaznaczył, że on sam "chciałby się ścigać, a nie być rezerwowym". Gdyby bowiem zastosowano wariant z automatycznym przedłużeniem umów na rok 2021, Kubica musiałby się pogodzić z kolejnym sezonem spędzonym w roli rezerwowego.
- Nie wydaje mi się, aby można było narzucić ludziom te same rozwiązania, co w tym roku. Każdy zespół będzie chciał to rozwiązać jak najsprytniej dla swoich ludzi. Trzeba poczekać, bo nikt nie wie, jak bardzo sytuacja z koronawirusem wpłynie na F1 i świat motorsportu - dodał kierowca z Polski.
Nie jest też tajemnicą, że koronawirus uderzy finansowo w zespoły F1. Odwołanie choćby jednego wyścigu to straty liczone w milionach dolarów. Zmniejszą się też wpływy od sponsorów, dlatego wiele ekip będzie zagrożonych bankructwem. Kubica ma tego świadomość.
- Trzeba byłoby być naiwnym i bujać w obłokach, by powiedzieć, że ten kryzys nie zmieni F1. To na pewno będzie mieć duży wpływ. Mam nadzieję, że Formuła 1 jako pakiet nadal będzie bardzo atrakcyjna dla kibiców - skomentował Kubica, który ma nadzieję, że mimo obecnych perturbacji, jako Polak nadal będzie mieć okazję reprezentować nasz kraj i Orlen w królowej motorsportu.
Czytaj także:
Robert Kubica nie ma recepty na kryzys w F1
DTM z kibicami albo w ogóle