Koronawirus. Mario Isola po godzinach ratuje Włochów. "Strach jest nieunikniony"

Włosi, aby otrzymać jedzenie i leki, montują w oknach kosze na śmieci, a następnie spuszczają je na linach na ziemię. Ten widok zszokował Mario Isolę. Dyrektor Pirelli i dobry znajomy Roberta Kubicy pracuje po godzinach jako kierowca karetki.

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera
Na zdjeciu: Mario Isola Instagram / Mario Isola / Na zdjeciu: Mario Isola
Mario Isola żyje w przyjacielskich relacjach z Robertem Kubicą, przez co jest bardzo dobrze znany polskim kibicom Formuły 1. Niedawno Kubica gościł nawet na wideochacie zorganizowanym przez Włocha w social mediach. Nie wszyscy mają jednak świadomość tego, że Isola po godzinach ratuje rodaków chorych na koronawirusa.

Dyrektor Pirelli od lat pomaga bowiem jako wolontariusz włoskiej służbie zdrowia i jeździ ambulansem w okolicach Mediolanu. Zwykle Isola musiał wyjeżdżać do ofiar wypadków. Pandemia koronawirusa sprawiła, że tej wiosny sytuacja uległa zmianie. 50-latek musiał się do niej dopasować.

Isola boi się, ale nie rezygnuje z pomocy

Jako że Mediolan i okolice są rejonem najbardziej dotkniętym przez COVID-19, Isola regularnie zaczął zajmować się z chorymi na koronawirusa. - Gdybym ci powiedział, że się nie boję, to bym skłamał - powiedział na łamach "Corriere della Sera" Isola.

ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film

Skąd w ogóle pomysł, by jeździć karetką? - 30 lat temu uczestniczyłem w specjalnym kursie. Znajomi mnie do tego przekonali. Niektóre sceny, jakie przyszło mi oglądać, nie były łatwe. Jednak zyskałem takie przeświadczenie, że robię coś pożytecznego - dodał Isola.

Dyrektor włoskiego producenta opon nie ogranicza się do samej jazdy za kierownicą ambulansu. Razem z Pirelli zaczął też organizować szkolenie dla innych kierowców zatrudnionych we włoskiej służbie zdrowia. - Przeszkoliliśmy już ponad 7 tys. szoferów karetek pogotowia. Sam mogę udzielać im praktycznych porad jako były instruktor bezpiecznej jazdy - zdradził Isola.

Kilka interwencji dziennie

Jako że sezon F1 został wstrzymany z powodu koronawirusa, a Pirelli zostało zmuszone do zamknięcia swoich fabryk, Isola ma teraz mnóstwo wolnego czasu. Nie pomyślał jednak, by zrezygnować z wolontariatu w dobie walki z koronawirusem.

- Kask ochronny, gogle, podwójne rękawiczki, kombinezon. Wszystko używam tylko raz, po czym trafia do kosza. Pod koniec służby musimy dezynfekować cały sprzęt, wnętrze karetki. Uchwyty, skrzynię biegów, kierownicę. Wszystko trzeba zrobić z należytą starannością - opisał swoją pracę Isola.

Jak zdradził Isola, dziennie wyjeżdża do 9-10 interwencji. Nie wszyscy są chorzy na koronawirusa. - Musimy jednak traktować ich tak, jakby mieli COVID-19. Musimy dbać o bezpieczeństwo. Trzeba być świadomym ryzyka. Do tego dochodzi agresja ze strony pacjentów, wściekłość u krewnych, czasem jesteśmy świadkami nerwowych scen. Mamy przed sobą nieznanego wroga i musimy minimalizować ryzyko - stwierdził dyrektor Pirelli.

Włoch pomaga włoskiej służbie zdrowia na tyle długo, że przeżył już różne zagrożenia. Żadne nie siało jednak takiego spustoszenia jak koronawirus. COVID-19 doprowadził już do śmierci ponad 20 tys. osób na półwyspie Apenińskim.

- Mieliśmy przypadki SARS czy eboli, ale nic wcześniej nie dotknęło Włochów tak bardzo jak koronawirus. Na początku nie byliśmy świadomi tego, jak duże niebezpieczeństwo nam grozi. Widziałem jednak jak nasze miasta zmieniały i dopasowywały się do sytuacji wraz z rosnącą świadomością - dodał Isola.

Służba przerwana wyjazdem na F1

W połowie marca Isola musiał przerwać swój wolontariat, bo w Australii miał ruszyć nowy sezon Formuły 1. Cała stawka wybrała się do Melbourne, mimo rosnącego ryzyka i kolejnych przypadków COVID-19. Zawody ostatecznie nie doszły do skutku, po tym jak wykryto groźną chorobę u jednego z pracowników McLarena.

Isola po powrocie do Włoch odbył 15-dniowy okres izolacji, który był obowiązkowy ze względu na powrót z zagranicy. Od razu po jego zakończeniu wsiadł za kierownicę ambulansu. - Nie trzeba było długo czekać na pierwsze wyzwanie. Oczywiście dotyczyło COVID-19 - zdradził.

Isola nie ukrywa, że walka z koronawirusem jest trudnym doświadczeniem dla niego i milionów Włochów. - Co mnie najbardziej zszokowało? Kosze na śmieci wiszące w oknach, bo ludzie nie chcą lub nie mogą wychodzić na zewnątrz - powiedział. Właśnie w taki sposób rodacy Isoli są bowiem zapatrywani w leki i jedzenie. Kosze są spuszczane na ziemię, a następnie do środka wkładana jest żywność.

- Sami zorganizowaliśmy też zbiórkę leków i żywności. Od 1,5 miesiąca restauracje są zamknięte, puste. Są też jednak pozytywy. Włosi wykazują się solidarnością w tym trudnym okresie - podsumował.


Czytaj także:
Zespoły DTM mierzą się z kryzysem
Stirling Moss miał zostać dentystą. Wspomnienie legendy F1

Czy jesteś pod wrażeniem wolontariatu Mario Isoli?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×