Daniel Ricciardo, Carlos Sainz, Antonio Giovinazzi - tak ma wyglądać lista życzeń Ferrari, jeśli chodzi o obsadę drugiego samochodu w sezonie 2021. Ten pierwszy zarezerwowany jest dla Charlesa Leclerca, który ma ważny kontrakt do końca 2024 roku.
Jako że Sebastian Vettel odrzucił pierwszą propozycję kontraktu z Maranello, rosną szanse związane z angażem innego kierowcy. - Ferrari? Staram się o tym nie myśleć. Mamy teraz dużo wolnego czasu, ale unikam czytania tych plotek. Wolę zajrzeć do jakiejś książki, obejrzeć serial - skomentował w "El Mundo Deportivo" Sainz.
Sainz zapewnił, że wskutek kryzysu wywołanego koronawirusem wszelkie rozmowy zostały wstrzymane, dlatego też nic nie wydarzy się na rynku transferowym w najbliższym czasie. - Plotki? Wiecie, że nie powiem wam nic nowego. Formuła 1 jest całkowicie sparaliżowana, nic się nie dzieje - oświadczył kierowca z Madrytu.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Marcin Lewandowski nie rozpacza. "Trzeba się dostosować do sytuacji. To dotyczy całego świata"
25-latek pokazał się z dobrej strony w zeszłym sezonie, gdy jako kierowca McLarena wywalczył szóste miejsce w mistrzostwach. Tym udowodnił, że zasługuje na szansę w czołowym zespole. - Ufam swoim umiejętnościom. Zrobiłem bardzo ważny krok naprzód w 2019 roku. Niezależnie czy chodzi o Mercedesa, Ferrari czy McLarena, to stać mnie na robienie dobrych rzeczy. Nie sądzę, aby ktoś miał wątpliwości co do tego - ocenił Sainz.
Być może już wkrótce Sainz będzie mieć szansę, aby pokazać się przed kierownictwem Ferrari. Nowy sezon F1 ma ruszyć na początku lipca w Austrii, choć pojawiają się głosy, że Formuła 1 powinna poczekać z wznowieniem rozgrywek do momentu wynalezienia szczepionki na koronawirusa. Tyle że mogłoby to oznaczać odwołanie sezonu 2020.
- Wolę o tym nie myśleć. Odwołanie całego sezonu byłoby czymś bardzo złym dla F1. Wolę być nastawionym optymistycznie, że wkrótce znajdziemy jakieś rozwiązanie i wrócimy do normy. Wolałbym, abyśmy mieli wyścigi z kibicami na trybunach, ale tymczasowo musimy postawić na ściganie się przy pustych trybunach. Tak możemy chociaż uratować tysiące miejsc pracy, jakie daje Formuła 1 - podsumował Sainz.
Czytaj także:
Koronawirus. Koniec motorsportu w obecnej postaci. Musi być taniej
Łukasz Habaj zawiesza starty. Musi ratować firmę