W zeszłym roku Haas zaliczył gwałtowny spadek formy w Formule 1. Z piątego miejsca w klasyfikacji konstruktorów spadł na dziewiąte. Wywołało to frustrację u Genego Haasa, który miał nadzieję, że stopniowo będzie mógł zmniejszać wydatki na ekipę. Tymczasem gorsze wyniki w połączeniu z utratą sponsora tytularnego doprowadziły do odwrotnej sytuacji.
W załodze amerykańskiej ekipy panuje przekonanie, że rok 2020 nie będzie dla Haasa ostatnim w F1. - Rozumiem, że Gene był sfrustrowany tym, co się wydarzyło w ubiegłym roku. Sądzę jednak, że natrafiliśmy jedynie na nierówność na drodze - powiedział Kevin Magnussen w rozmowie z "BT".
Zdaniem duńskiego kierowcy, czasy kryzysu wywołanego koronawirusem będą dla Haasa atutem. Zespół zatrudnia niewielką liczbę osób, więc nie musi szykować się do fali zwolnień w związku z zapowiadanym cięciem wydatków. To zwiększy jego konkurencyjność.
ZOBACZ WIDEO: Kolejni sportowcy nie chcą trenować w COS-ach. Minister sportu komentuje: Uważam, że część dyscyplin może trenować w domu
- Gene wie, że ma naprawdę dobry, mały zespół. W Formule 1 dzieje się teraz tak wiele ekscytujących rzeczy, że mogą one być dla nas zaletą - zapewnił Magnussen.
Od roku 2021 zespoły F1 będą mogły wydawać maksymalnie 150 mln dolarów, choć niewykluczone, że ten pułap zostanie dodatkowo obniżony do 100 mln dolarów. Takie rozwiązanie podoba się Haasowi i Magnussenowi.
- Będziemy bardziej konkurencyjni. Kryzys jest dla nas szansą, bo będziemy mogli nadal się ścigać w F1 i nie będziemy musieli przy tym nic zmieniać. Tymczasem wiele zespołów z czołówki będzie musiało się przygotować na ograniczenia. Dlatego F1 staje się interesująca dla Genego - ocenił Duńczyk.
Szacuje się, że Haas i Williams to dwa zespoły F1 z najmniejszym budżetem w stawce. Amerykanie wydają na królową motorsportu rocznie ok. 125 mln dolarów. Czołowe zespoły, jak Mercedes czy Ferrari, potrafią wydać na cały sezon ponad 400 mln dolarów. Dlatego różnica w wynikach tych ekip nie jest dużym zaskoczeniem.
Czytaj także:
BMW mogło zdobyć mistrzostwo z Kubicą
COVID-19 nie może się znów pojawić w padoku F1