W ostatnich latach dało się zauważyć, że coraz chętniej zespoły Formuły 1 sięgają po kierowców z pakietem sponsorskim. Nawet powrót Roberta Kubicy do stawki F1 w roku 2019 był możliwy dzięki temu, że posiadał on wsparcie Orlenu. Za swoje starty w F1 płacili lub też ciągle płacą m.in. Siergiej Sirotkin, Lance Stroll, Sergio Perez, Nicholas Latifi czy Kevin Magnussen.
Czy wskutek kryzysu wywołanego koronawirusem liczba pay-driverów w F1 wzrośnie? - Pieniądze zawsze pomagały w Formule 1 - ocenił w RTL Christian Danner, były kierowca F1. - Nic się jednak nie zmieni w kwestii kierowców płacących za starty. Zakładam, że rynek pozostanie zrównoważony, tak jak to miało miejsce w ostatnich latach - dodał.
Zdaniem Dannera, pieniądze nie są w stanie zastąpić talentu i najlepsze zespoły nadal będą wybierać umiejętności kosztem pieniędzy. - Jeśli któryś kierowca odejdzie, to zostanie zastąpiony przez innego z równie dużymi umiejętnościami - stwierdził.
ZOBACZ WIDEO: Orlen szuka następców Kubicy. Umowa z Alfą gwarantuje młodym Polakom szkolenie
Były kierowca F1 uważa też, że przypinanie łatki pay-drivera wybranym zawodnikom jest dla nich krzywdzące. - Chociażby Latifi zajął drugie miejsce w F2 w zeszłym sezonie. Stroll wygrał F3 w roku 2016. To naprawdę dobrzy kierowcy - ocenił.
W kolejce do F1 czekają też kolejni pay-driverzy. Nikita Mazepin od kilku lat próbuje dostać się do królowej motorsportu, a jego ojciec, miliarder Dmitrij Mazepin, bierze nawet pod uwagę kupno jednego z zespołów, byle tylko zrealizować marzenia syna. Wsparcie chińskich firm ma też Guan Yu Zhou, obecnie rezerwowy kierowca Renault.
- Mazepin zrobił ogromne wrażenie na Mercedesie, gdy pracował tam w symulatorze i brał udział w prywatnych testach. Zhou był najlepszym debiutantem w F2 w roku 2019. Gdybyśmy na to spojrzeli w surowy sposób, to każdy kierowca był kiedyś pay-driverem. Red Bull sponsorował i promował Vettela na długo przed jego dotarciem do F1. McLaren finansował karierę Hamiltona w kartingu - zauważył Danner.
- Czasem za kierowcą nie musi stać niesamowicie hojny tatuś. Wystarczy, że jest to wielka firma. Przecież Mick Schumacher też ma sponsorów, którzy pomagają mu startować w F2. Latifi przynosi pieniądze do Williamsa, a taki Russell zniżki na silniki od Mercedesa. Dlatego zespół ma zdecydowane korzyści z zakontraktowania każdego z nich, choć tylko o Latifim mówi się "pay-driver" - podsumował Niemiec.
Czytaj także:
Toyota przekazała na licytację ostatni bolid
Daniel Ricciardo: Rasizm jest toksyczny