F1. Bernie Ecclestone wspiera Lewisa Hamiltona. "Nie widzę, aby rasizm zanikał"
- Nie widzę, aby rasizm zanikał - mówi Bernie Ecclestone. Były szef F1 w pełni popiera ostre reakcje Lewisa Hamiltona po śmierci George'a Floyda w USA. Zdaniem 89-latka, sport zbyt długo unikał i nie dostrzegał problemu związanego z rasizmem.
Tragedia Floyda wywołała reakcję największych gwiazd sportu. Do walki z rasizmem wezwali m.in. Lewis Hamilton czy Michael Jordan, a niektórzy piłkarze w ubiegły weekend ubrali specjalne koszulki z napisem "George Floyd".
"W tej sprawie nie zrobiono wystarczająco wiele. Wpłynęły setki tysięcy skarg, spłonęły budynki, zanim urzędnicy zareagowali i postanowili aresztować Dereka Chauvina za morderstwo. To jest smutne" - napisał w ostatnim poście na Instagramie aktualny mistrz świata Formuły 1.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Messi odpoczął. Wraca w wielkiej formieStanowisko Hamiltona ws. śmierci George'a Floyda i zamieszek w USA w pełni popiera Bernie Ecclestone. - To dobrze, że Lewis wychodzi przed szereg, a piłkarze zaczynają poruszać ten temat. Powinni to robić dalej - powiedział były szef F1 w rozmowie z AFP.
89-latek stwierdził, że jest zbudowany tym, że śmierć Floyda nie została przemilczana przez przedstawicieli sportu. - Jeśli o mnie chodzi, to jestem tym mocno zaskoczony, że zabicie czarnoskórego człowieka zwróciło uwagę sportowców na kwestie związane z rasizmem - dodał.
Ecclestone zwrócił też uwagę na to, że sam przed laty starał się walczyć z rasizmem. Jeszcze jako szef F1 usunął Grand Prix RPA z kalendarza z powodu apartheidu. - Pozbawiłem RPA wyścigu, po tym jak wprowadzili apartheid, bo to było złe i obrzydliwe. Co gorsza, nie widzę, aby rasizm na świecie zanikał - stwierdził.
W trakcie swojej kadencji Ecclestone musiał też sobie radzić z protestami ludności na Bliskim Wschodzie, co doprowadziło do odwołania Grand Prix Bahrajnu w roku 2012. Wtedy tamtejsze społeczeństwo domagało się reform politycznych i większych swobód obywatelskich, za co rządzący Bahrajnem spacyfikowali protestujących.
- Wspierałem wtedy ludzi, którzy narzekali na warunki panujące w Bahrajnie, którzy czuli się zastraszani, itd. Spotkałem się z osobami organizującymi te protesty. Powiedzieli mi, że byli torturowani. Tyle że oni chcieli de facto przejąć władzę w kraju. W RPA tak nie było przed laty, tak samo nie dzieje się teraz w USA - podsumował Ecclestone.
Czytaj także:
F1 ma problem z kalendarzem. Wyścigi tylko w Europie?
Wyścigi F1 nie trafią do kanałów otwartych