Bernie Ecclestone nie jest już szefem Formuły 1, a i Williams nie należy już do potęg królowej motorsportu. Głęboki kryzys dotknął Brytyjczyków tak naprawdę w momencie, gdy Ecclestone jeszcze rządził F1, bo z ostatniego tytułu mistrzowskiego stajnia z Grove cieszyła się w roku 1997. Ostatni wyścig wygrała zaś w roku 2012.
Ecclestone nie jest jednak obojętny na dalszy los Williamsa, który ma w swojej kolekcji aż 16 tytułów mistrzowskich w F1. - Rozglądam się wokół. Zastanawiam się, czy mogę znaleźć jakieś osoby, które byłyby skłonne zainwestować pieniądze w ten zespół - powiedział 89-latek w rozmowie z "Straits Times".
Brytyjczyk przed laty niejednokrotnie ratował ekipy, znajdując dla nich inwestorów albo nowych sponsorów. Czasy się jednak zmieniły, a część dawnych biznesowych partnerów Ecclestone'a cieszy się emeryturą albo… nie żyje. - Posiadanie zespołu F1 to drogie hobby. Mam nadzieję, że to nie jest koniec Williamsa. To byłby koniec pewnej ery w F1 - dodał Ecclestone.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Barcelona pokazała niesamowite nagranie. Zobacz, co wyczynia ten dzieciak!
- Mimo wszystko mam nadzieję, że znajdzie się ktoś, kto będzie mógł sobie pozwolić na zakup i prowadzenie zespołu F1. Stracenie tak zasłużonej ekipy byłoby czymś okropnym - stwierdził.
Ecclestone świetnie zna się z Frankiem Williamsem, który od zera zbudował zespół z Grove i jego potęgę. Były szef F1 nie ukrywa, że jego dawny kompan musi teraz przeżywać trudne chwile, widząc co się dzieje z dziełem jego życia. - Stary, biedny Frank. Tak ciężko pracował, aby uczynić własny zespół konkurencyjnym. I tak się stało. To, co teraz się dzieje z Williamsem nie jest dobre, bo to zespół o znaczeniu historycznym dla F1 - ocenił 89-latek.
Były szef F1, choć nie wymienił wprost nazwiska, winą za obecny kryzys zespołu z Grove obarcza Claire Williams. - Frank prowadził tę ekipę w sposób bardzo praktyczny. Niestety, obecny zarząd nie ma już takiego status jak Frank. On potrafił doprowadzić sprawy do końca i postawić na swoim - podsumował Ecclestone.
Czytaj także:
Sebastian Vettel na radarze Mercedesa
Kibice na trybunach w F1 najwcześniej jesienią