Ostatnie tygodnie są niezwykle trudne dla zespołów Formuły 1, które ze względu na odwołane wyścigi nie zarabiają pieniędzy, a muszą ponosić wydatki związane m.in. z pensjami pracowników. Do tego część sponsorów, odczuwająca skutki kryzysu gospodarczego, wycofała się ze swoich obietnic.
Efekt jest taki, że chociażby McLaren ogłosił plan masowych zwolnień w fabryce w Woking, a Williams najpierw ratował się wielomilionową pożyczką, by następnie wystawić swój zespół F1 na sprzedaż. W tym trudnym okresie dobre wieści napływają z Alfy Romeo, której kierowcą rezerwowym jest Robert Kubica.
Jak zapewnił Frederic Vasseur, szwajcarsko-włoska ekipa przetrwa obecny kryzys. - To zasługa naszych władz i właścicieli - powiedział Vaaseur w rozmowie z "Blickiem".
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: polski koszykarz jak strongman. Przeciągnął auto
Sauber, bo tak naprawdę nazywa się firma rywalizująca w F1 pod nazwą Alfa Romeo, należy do szwedzkiego funduszu inwestycyjnego. To on uratował ekipę przed bankructwem kilka lat temu, a później sprowadził do Hinwil tak potężnych sponsorów jak Alfa Romeo czy Orlen.
- Właśnie dzięki naszym właścicielom mogliśmy zatrzymać wszystkich 500 pracowników i nie musieliśmy nikogo zwalniać. Takie wsparcie jest wyjątkowe i ułatwia pracę pod kątem przyszłości. Zwłaszcza że przed nami wciąż długa droga - oznajmił Vasseur.
Francuz nie ukrywa jednak, że niektóre ekipy w czasach kryzysu nie zachowały się tak jak powinny. - F1 walczy o przetrwanie, a w takich momentach poznajesz prawdziwy charakter swoich przeciwników. Zaskoczyło mnie to, jak krótkowzroczni są niektórzy dżentelmeni w padoku F1. Szkoda, że nie są w stanie dostrzec szerszego obrazu. Wielu z nich musi zrozumieć, że świat mógłby żyć bez F1 - podsumował Vasseur.
Szef Alfy Romeo najpewniej miał na myśli kierownictwo Mercedesa czy Ferrari, które długo nie chciało się zgodzić na wprowadzenie niższego limitu wydatków F1. Ostatecznie ustalono, że od roku 2021 ekipy będą mogły wydawać maksymalnie 145 mln dolarów na sezon.
Czytaj także:
Kibice prędko nie wrócą na trybuny w F1
F1 nie może zrezygnować z cięcia kosztów