F1. Aplikacja śledząca dla kierowców. Ma pomóc w walce z koronawirusem

WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Kevin Magnussen za kierownicą Haasa
WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Kevin Magnussen za kierownicą Haasa

Formuła 1 w lipcu wznowi rywalizację. Począwszy od Grand Prix Austrii kierowcy i pracownicy zespołów F1 będą stosować specjalną aplikację śledzącą. Wszystko po to, aby w sposób łatwy i szybki wykryć ewentualne ognisko koronawirusa.

W tym artykule dowiesz się o:

Formuła 1 zamierza iść śladem niektórych państw, które wprowadziły tego typu aplikacje na smartfony, aby ograniczyć rozprzestrzenianie się koronawirusa. Dzięki specjalnemu programowi można w sposób łatwy wyśledzić i ustalić, z kim kontakt miała zarażona osoba i ustalić źródło zakażenia.

- Dostaniemy aplikację, której jeszcze nie widzieliśmy, aby mogliśmy monitorować sytuację, sprawdzać z kim kontaktowała się zakażona osoba. Wszystko będzie na miejscu, każdy będzie mieć ten program w swoim smartfonie - wyjaśnił RaceFans.net Gunther Steiner, szef Haasa.

Już wcześniej F1 podjęła decyzję, by zespoły podczas weekendów wyścigowych żyły w "bańce". Tak określono specjalny ekosystem, który ma ograniczać do zera ryzyko kontaktu między pracownikami konkurencyjnych ekip. W związku z tym personel będzie sypiać w różnych hotelach.

ZOBACZ WIDEO: Polska medalistka olimpijska pomaga seniorom w czasie epidemii. "Jeździliśmy i pytaliśmy, kto jakiej pomocy potrzebuje"

- Każdy będzie żyć w "bańce". Jeśli ktoś złapie wirusa, a sześć osób miało z nim kontakt, to całą grupę trzeba będzie pozostawić poza padokiem F1 i zastąpić inną grupą pracowników. Jeśli przypadków koronawirusa będzie zbyt wiele, że zespół nie będzie w stanie ich zastąpić, to po prostu nie weźmie udziału w wyścigu - dodał Steiner.

Amerykański zespół nie zamierza jednak zabierać do Austrii dodatkowego personelu, aby mieć rezerwy w przypadku wystąpienia koronawirusa. - Personel czeka w fabryce, jest poddawany testom na obecność COVID-19. Mogą do nas dołączyć w dowolnym momencie, ale nie zabieramy ich do Austrii, bo byłoby to trudne. Wzięcie ich tylko po to, by siedzieli i czekali w hotelu byłaby bez sensu - stwierdził szef Haasa.

Haas znalazł się też w trudnym położeniu, bo jego kierowcy rezerwowi (Pietro Fittipaldi i Louis Deletraz) nie posiadają superlicencji. Nie będą mogli zatem zastąpić Kevina Magnussena czy Romaina Grosjeana w przypadku, gdyby któryś z nich zachorował na koronawirusa.

- Nie panikujemy z tego powodu. Przede wszystkim chcemy zadbać o to, by nasi kierowcy byli bezpieczni, by nie byli narażeni na kontakt z wirusem - podsumował Steiner.

Czytaj także:
McLaren - legenda F1 na sprzedaż
Nowa rzeczywistość dla zespołów F1 w dobie koronawirusa

Komentarze (0)