Formuła 1 wróci w lipcu do rywalizacji po kilkumiesięcznej przerwie spowodowanej koronawirusem. Zespoły F1 będą musiały się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Aby ograniczyć liczbę personelu w padoku i garażu, ekipy mogą zabrać na wyścigi średnio po 20-30 osób mniej. W ten sposób królowa motorsportu chce zmniejszyć ryzyko związane z koronawirusem.
Oznacza to, że przy bolidzie F1 pracować będzie mniejsza liczba mechaników. Będą też musieli nieco inaczej zaplanować swoje zajęcia, bo królowa motorsportu zamierza pilnować tego, by każdy w garażu czy padoku stosował się do zasady dystansu społecznego.
Nowa rzeczywistość dla zespołów F1
Aby odnaleźć się w nowych realiach, zespoły F1 zaczęły organizować prywatne testy, w trakcie których wokół bolidu kręci się mniejsza liczba pracowników. Już teraz ekipy szacują, że wymiana silnika potrwa dwa razy dłużej niż w czasach przed koronawirusem.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: wielki błąd bramkarza. Za chwilę padł gol
- Realia są zupełnie inne. Czeka nas prawdziwe wyzwanie. Zasadniczo sprowadza się to do pilnowania zasady dystansu społecznego, inżynierowie czy mechanicy muszą nosić środki ochrony osobistej - powiedział "Motorsportowi" Andrew Green, dyrektor techniczny Racing Point.
- Niektóre prace potrwają znacznie dłużej i musimy sobie z tym poradzić. Mamy określony czas na torze, mamy też ciszę nocną, w trakcie której nic nie możemy robić - dodał Green.
Racing Point samo przeprowadziło już testy na Silverstone, by sprawdzić jak funkcjonuje zespół w koronawirusowej rzeczywistości. - Musieliśmy sprawdzić ile czasu zajmuje wymiana danej części, czy warto się podejmować takiej pracy w danych okolicznościach, czy złamiemy przepisy ciszy nocnej. Testy dały nam pewne odpowiedzi - wyjaśnił Green.
Wymiana silnika największym problemem
Do tej pory, jeśli kierowca miał problem z silnikiem podczas porannego treningu F1, to zespół nie miał większych problemów, by przed popołudniową sesją włożyć do jego bolidu nową jednostkę. Teraz, ze względu na mniejszą liczbę mechaników, będzie to niemożliwe. Ten sam problem tyczy się wymiany podzespołów w przypadku jakiegokolwiek wypadku.
- Podejrzewam, że wymiana silnika potrwa dwa razy dłużej. Mocno ograniczona grupa ludzi może pracować wokół bolidu w tym samym czasie. To ma wpływ na szybkość działania. Musimy skupić się na tym, by robić wszystko dobrze, by działać skutecznie, by pośpiech nie powodował błędów - stwierdził dyrektor techniczny Racing Point.
Nowe regulacje mogą premiować zespoły nie mające problemów technicznych. Jakikolwiek błąd kierowcy albo usterka skutkować będzie opuszczeniem treningu, co z kolei przełoży się na problemy w kwalifikacjach i wyścigu.
- Kierowcy muszą być świadomi tego, że jeśli stracą sesję treningową i mocno zniszczą bolid, to my będziemy potrzebować znacznie więcej czasu na jego naprawę - wyjaśnił Point.
Czytaj także:
Lewis Hamilton znów wywołał aferę
Robert Kubica śmieje się ze swojej sytuacji