F1. Aston Martin tworzy potęgę. Skusi Sebastiana Vettela albo Fernando Alonso?

Materiały prasowe / Pirelli Media / Na zdjęciu: Sebastian Vettel
Materiały prasowe / Pirelli Media / Na zdjęciu: Sebastian Vettel

Aston Martin chce w ciągu kilka lat stać się nową potęgą Formuły 1. Aby tego dokonać, potrzebuje utalentowanego kierowcy. Media sugerują, że Lawrence Stroll wziął na celownik Sebastiana Vettela i Fernando Alonso.

Aston Martin pojawi się w Formule 1 w roku 2021. Taką nazwę przyjmie zespół funkcjonujący obecnie Racing Point. Ważne umowy w tej stajni posiadają Lance Stroll i Sergio Perez (do końca 2022 roku). Mogłoby się zatem wydawać, że nie dojdzie tam do żadnych roszad, a jednak. F1 już dawno pokazała, że w tym świecie nie ma kontraktów, których nie da się zerwać.

Być może będzie to konieczne, jeśli Aston Martin będzie chciał zrealizować marzenia związane z walką o tytuły mistrzowskie. Sytuacja jest jednak skomplikowana. Lance Stroll jest synem właściciela zespołu i trudno oczekiwać, aby Lawrence Stroll pozbawił pracy swoją pociechę, dla której zainwestował w F1. Prędzej miejsce w teamie straci Perez, choć… przewyższa on umiejętnościami Strolla.

Zdaniem "La Gazetta dello Sport", Aston Martin wyraził zainteresowanie ściągnięciem kierowcy z topu, bo ma świadomość, że tylko w ten sposób może dołączyć do ścisłej czołówki F1. Na celowniku ekipy mają być Sebastian Vettel oraz Fernando Alonso. Jeden z nich miałby stworzyć duetem z 21-letnim Strollem.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: pokaz siły Lindsey Vonn. "Maszyna!"

Vettel po sezonie 2020 opuści Ferrari i jego dalsze plany pozostają nieznane. Natomiast Alonso ma być zainteresowany powrotem do F1, ale ostatnio francuskie i włoskie media łączyły go z Renault.

Już w tym roku zespół należący do Strolla ma chrapkę na to, by zostać czwartą siłą F1. Racing Point (wkrótce Aston Martin) skopiowało bowiem szereg rozwiązań, jakie zastosował Mercedes w swojej maszynie w sezonie 2019. Dzięki temu znacząco poprawiła się konkurencyjność modelu RP20.

- Wzięli regulamin i popatrzyli, co mogą zabrać z Mercedesa, a przy okazji nie naruszyli przepisów. Efekt jest taki, że dostaliśmy różowego Mercedesa - powiedział w "Marce" Pedro de la Rosa, były kierowca F1, nawiązując do kolorystyki maszyn Racing Point.

- Inne zespoły też mogły to zrobić. Wiem, że Mercedes zaoferował też taki rodzaj współpracy innym ekipom, ale te odmówiły. Uznały, że taki sojusz sprawi, że będą mogły zająć co najwyżej drugie miejsce. Jednak druga pozycja w F1 to jest coś, o czym w tej chwili wielu może tylko marzyć - dodał de la Rosa.

Czytaj także:
George Russell nie spodziewa się problemów po wznowieniu sezonu
Wyścigi pozwolą zapomnieć o pandemii

Komentarze (0)