Gdy Robert Kubica po raz ostatni siedział za kierownicą Alfy Romeo, znalazł się na czele stawki zimowych testów Formuły 1 w Barcelonie. Pokazał wtedy, że nie zapomniał jak się jeździ i z powrotem pojawił się na czołówkach najważniejszych mediów.
W najbliższy piątek Kubica znów wsiądzie do kokpitu modelu C39 i przy okazji treningu przed GP Styrii o powtórce wyniku z lutowych przejazdów w Barcelonie nie może być mowy - warto, aby część kibiców miała tego świadomość. Prędzej należy się spodziewać krakowianina w dolnych rejonach tabeli z czasami.
Alfa Romeo nie zachwyciła na inaugurację
Kubica znalazł się na czele testów F1 w lutym, bo wyjechał na tor z małą ilością paliwa i na oponach z miękkiej mieszanki w najcieplejszej porze dnia, podczas gdy inni sprawdzali długie przejazdy i realizowali inny program.
ZOBACZ WIDEO: Orlen nie rezygnuje ze wspierania polskiego sportu w czasie kryzysu. "Zwiększyliśmy na to budżet o prawie 100 procent"
W przypadku sesji treningowej F1 sytuacja wygląda zupełnie inaczej - kierowcy nie jeżdżą przez osiem godzin, więc programy treningowe całej stawki są mocno zbliżone. Do tego trening trwa ledwie półtorej godziny, więc i warunki torowe dla wszystkich są jednakowe. Nie ma sytuacji jak w testach, w trakcie których jeden kierowca może wyjechać na tor na oponach miękkich o godz. 9, a inny o godz. 12, przez co nie da się miarodajnie porównać ich rezultatów.
Nie będzie zatem tak, że Kubica skorzysta z niewielkiej ilości paliwa i tym samym znajdzie się w ścisłej czołówce klasyfikacji F1. Nie pozwoli mu na to forma Alfy Romeo, a ta delikatnie mówiąc jest słaba. Wystarczy popatrzeć na wyniki kwalifikacji do GP Austrii.
W ubiegłą sobotę Antonio Giovinazzi zajął w czasówce 18. miejsce, a Kimi Raikkonen był 19. To pokazuje, że szwajcarsko-włoski zespół ma nad czym pracować. W najbliższy weekend w Austrii Alfa Romeo ma już dysponować pewnymi poprawkami i na tym polegać będzie m.in. zadanie Kubicy, by je sprawdzić i porównać jak bolid sprawuje się w porównaniu do lutowych testów.
Skąd problemy Alfy Romeo?
Kubica wraz z szefostwem Alfy Romeo mają nad czym myśleć, bo tempo Giovinazziego i Raikkonena w niedzielnym wyścigu było znacznie lepsze niż w kwalifikacjach. Sugeruje to, że model C39 traci przy niskim załadunku paliwem. Jednak to nie jedyny problem ekipy z Hinwil.
Ten główny dotyczy serca bolidu, a więc silnika. Przed rokiem maszyna Ferrari była najmocniejsza w stawce, ale zarzuty rywali pod adresem Włochów i bardzo prawdopodobne łamanie regulaminu doprowadziło do wydania przez FIA kilku dyrektyw technicznych, które wyhamowały jednostkę napędową z Maranello. Traci na tym Alfa Romeo, która korzysta z silników włoskiej konstrukcji.
Ferrari prędko nie naprawi swoich problemów, bo wskutek pandemii koronawirusa i zaciskania pasa w F1, rozwój jednostek napędowych został mocno ograniczony. Dlatego Alfa Romeo musi ruszać do wyścigów ze świadomością, że nie ma już przewagi pod kątem mocy względem rywali z Alpha Tauri czy Racing Point.
Kubica musi się pokazać
Gorsza forma Alfy Romeo to zła wiadomość dla Kubicy, który choć oficjalnie mówi, że ma swoje zadanie do wykonania i jest nim dostarczenie jak największej ilości danych zespołowi, to też ma świadomość tego, że piątkowy trening F1 jest dla niego oknem wystawowym przed sezonem 2021. Kubica może pokazać, że słabe występy w roku 2019 w Williamsie były spowodowane kiepską kondycją Brytyjczyków, a nie jego samego.
To Kubicy udało się zrobić w lutym, gdy znalazł się na czele sesji testowej F1 w Barcelonie. Jego świetny występ sprawił, że kibice i dziennikarze pytali jak to jest możliwe, że w Williamsie 35-latek zamykał tyły. - Wystarczyło dohamowanie do pierwszego zakrętu, abym poczuł różnicę między tym samochodem, który znałem z ostatnich dwóch lat, a obecnym - odpowiadał Kubica w swoim stylu.
Kubica w tym roku ma dostać kilka występów w treningach F1. Nie wiadomo, ile ich dokładnie będzie, bo pandemia koronawirusa mocno pokrzyżowała plany Polakowi i Orlenowi. Dość powiedzieć, że najbliższe GP Styrii i kolejne GP Węgier będą jednymi z nielicznych, kiedy to Formuła 1 nie będzie kolidować z DTM. Dlatego fakt, że Kubica wsiądzie za kierownicę modelu C39 już teraz zupełnie nie dziwi. Później będzie o to zdecydowanie trudniej.
Jako że Polak ciągle marzy o powrocie do stawki F1 w roku 2021, to każdy trening musi wykorzystać w sposób maksymalny. Z jednej strony musi pracować z Alfą Romeo nad poprawą tempa bolidu, a jak widać jest co robić w garażach ekipy z Hinwil, a równocześnie musi mieć z tyłu głowy, by osiągnąć indywidualnie jak najlepszy wynik i zainteresować swoją osobą poszczególne zespoły.
Czytaj także:
Stało się. Fernando Alonso wraca do F1
Ferrari reaguje na problemy. Poprawki do bolidu gotowe