F1. Lewis Hamilton w ogniu krytyki. "Mam dość tego cyrku"

Materiały prasowe / Mercedes / Na zdjęciu: Lewis Hamilton
Materiały prasowe / Mercedes / Na zdjęciu: Lewis Hamilton

Lewis Hamilton prowadzi kampanię na rzecz walki z rasizmem, a środowisko motorsportowe powoli ma dość niektórych komentarzy Brytyjczyka. - Formuła 1 staje się wiecem politycznym - mówi Siergiej Złobin, były kierowca testowy Minardi.

Normą w tym roku stało się, że Lewis Hamilton przy okazji kolejnych wyścigów Formuły 1 protestuje przeciwko rasizmowi. Brytyjczyk stał się wielkim orędownikiem ruchu Black Lives Matter, po tym jak w USA doszło do zabójstwa George'a Floyda. Hamilton przekonał nawet środowisko F1, by wsparło go w kampanii na rzecz tolerancji.

Problem w tym, że zdaniem Hamiltona niektórzy kierowcy i zespoły robią zbyt mało, by przeciwstawić się rasizmowi. Aktualny mistrz świata F1 wytykał ostatnio Ferrari, mając firmie za złe, że nie zabiera publicznie głosu w tego typu sprawach. Miał też zastrzeżenia do tych kierowców F1, którzy nie zgodzili się klęczeć na polach startowych na rzecz protestu przeciwko rasizmowi.

Reakcje Hamiltona zaczynają powoli denerwować przedstawicieli środowiska motorsportowego. - Mam dość tego cyrku, szczerze powiedziawszy. Hamilton ma kaprys i Mercedes zmienił swoje barwy, malując bolidy na czarno. Teraz jeszcze inni mają klęczeć, bo on tak chce? To już nie jest Formuła 1. Z tego się robi jakiś wiec polityczny - grzmi w rozmowie z agencją Izvestia Siergiej Złobin, były tester Minardi w F1.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: nie tylko świetnie skacze o tyczce. Akrobatyczne umiejętności Piotra Liska

W kwestii walki z rasizmem wypowiedział się też Jean Todt, który zdaniem "Daily Mail" miał przelać 1 mln dolarów na walkę o tolerancję. Wcześniej datek w tej samej wysokości na specjalną organizację przelał Chase Carey, szef F1. Todt zwrócił uwagę na to, że rasizm dotyka wszystkich - nie tylko czarnoskórych.

- Lewis jest głęboko przekonany o rasizmie. Dlatego tak mocno się w to zaangażował - powiedział prezydent FIA, którego żona Michelle Yeoh pochodzi z Chin.

- Rozumiem powody, dla których część kierowców nie chce klęczeć na polach startowych. Ludzie są różni. Jedni lubią hałas wokół siebie, inni działają po cichu. Grunt, że wszyscy wspólnymi siłami dążymy do tego, by zwalczyć rasizm. Każde życie bowiem ma znaczenie. Nie tylko czarne życie, ale też te żółte i białe - stwierdził Todt.

Przy okazji ostatniego GP Węgier Hamilton zarzucił FIA kierowanej przez Todta, że nie podejmuje ona stanowczych decyzji, by walczyć z rasizmem. - Brakuje tutaj przywództwa. Jesteśmy w takim sporcie, który potrzebuje lidera, kogoś kto narzuci coś z góry. Teraz kogoś takiego nie ma. Sam skontaktuję się z F1 i Jeanem Todtem, bo nikt inny tego nie zrobi. Jestem ciekaw, co oni myślą na ten temat. Potrzebujemy lidera, a gdzie schował się Jean? To nie ja powinienem ich wywoływać do tablicy - powiedział Hamilton.

Czytaj także:
Lewis Hamilton znów atakuje ws. rasizmu
Znamy decyzje sędziów po GP Węgier. Kara dla Haasa

Źródło artykułu: