Alfa Romeo punktowała w tym roku tylko w jednym wyścigu Formuły 1 - w otwierającym sezon GP Austrii Antonio Giovinazzi dojechał do mety na dziewiątej pozycji. Zespół z Hinwil oczekiwał znacznie lepszych rezultatów i nikt tego nie ukrywa.
- Już na początku roku zdaliśmy sobie sprawę z tego, że nasz ogólny pakiet nie jest taki, jaki zakładaliśmy. Musimy teraz wykonywać lepszą pracę niż konkurencja. Nasz ostatni występ w GP Węgier jest nie do przyjęcia - powiedział "Blickowi" Beat Zehnder, menedżer szwajcarsko-włoskiej ekipy.
W GP Węgier zespół Roberta Kubicy nie tylko nie zdobył punktów, ale też zakwalifikował się do wyścigu F1 na dwóch ostatnich pozycjach. Tak słabych rezultatów Alfa Romeo nie notowała od miesięcy. Po części na problemy zespołu wpływają kłopoty z silnikiem Ferrari, który stracił na mocy względem ubiegłego roku.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: nie tylko świetnie skacze o tyczce. Akrobatyczne umiejętności Piotra Liska
- Tu chodzi o cały pakiet. Nie rozumiemy różnicy w tempie bolidu między kwalifikacjami a wyścigiem. Nie jesteśmy w stanie zmusić bolidu do tego, by był szybki na jednym okrążeniu. Jednak gdy przeanalizujemy czasy z wyścigu na Węgrzech, to Giovinazzi był jedenasty, a Raikkonen dwunasty. Jesteśmy w stanie notować dobre czasy nawet na zużytych oponach. Tak samo było wcześniej w Austrii. Intensywnie analizujemy przyczyny takiego stanu rzeczy - dodał Zehnder.
Dodatkowym problemem dla Alfy Romeo jest to, że w przyszłym roku w F1 będą obowiązywać obecne przepisy, a z powodu koronawirusa mocno ograniczono prace rozwojowe. Jeśli zespół nie rozwiąże swoich problemów, pozostanie z mało konkurencyjnym bolidem.
- Musimy być nastawieni pozytywnie. Zdajemy sobie sprawę z tego, że mogą nas czekać dwa trudne lata. Jednak pewien rozwój jest możliwy. Każdy zespół ma określoną liczbę tokenów, które może wykorzystać do prac rozwojowych. Sięgasz po niego, gdy chcesz coś zmienić - stwierdził menedżer Alfy Romeo.
- Skróceniu uległy też godziny prac w tunelu aerodynamicznym. Jednak najważniejsze jest dla mnie to, że zespoły zgodziły się przesunąć w czasie rewolucję techniczną w F1 na rok 2022 - dodał Zehnder.
Szwajcar nie ukrywa bowiem, że Alfa Romeo mocno odczuła skutki koronawirusa. - Tracimy mnóstwo przychodów. Promotorzy wyścigów F1 nic nie zarabiają, bo mają puste trybuny, więc i my dostajemy mniej pieniędzy. Telewizja i sponsorzy też chcą renegocjować umowy, skoro sezon F1 zaczął się dopiero w lipcu - zdradził Zehnder.
Czytaj także:
Alex Zanardi przeszedł kolejną operację
F1 zorganizuje protest przed GP Wielkiej Brytanii