- To katastrofa - te słowa w różnym kontekście kilkukrotnie powtarzał Kimi Raikkonen przy okazji ostatniego GP Węgier, pytany o występ swojego zespołu. Fin, który w tym roku skończy 41 lat, wybrał starty w Alfie Romeo, by rywalizować w F1 bez presji i czerpać frajdę z kolejnych wyścigów. Trudno jednak o takową, gdy rusza się z samego końca stawki.
Fatalne kwalifikacje w wykonaniu Alfy Romeo sprawiły, że Raikkonen po raz pierwszy w karierze ustawił się na ostatnim polu startowym. W obecnej sytuacji szefostwu ekipy z Hinwil może być trudno przekonać mistrza świata F1 z sezonu 2007 do kontynuowania współpracy. Skorzystać na tym może Robert Kubica.
Czy Raikkonen ma jeszcze frajdę?
W ostatnich dniach w padoku F1 pojawiały się plotki, że Alfa Romeo złożyła ofertę Sergio Perezowi. Być może szwajcarsko-włoski zespół już wie, że Raikkonen po sezonie 2020 powie "dość".
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: nie tylko świetnie skacze o tyczce. Akrobatyczne umiejętności Piotra Liska
- Czy Raikkonen był zdemoralizowany i zdemotywowany na Węgrzech? To nie są słowa, jakich bym użył patrząc na to jak sobie poradził w wyścigu - powiedział w "Auto Hebdo" Frederic Vasseur, szef Alfy Romeo.
Francuzowi należy przyznać rację, bo chociaż Raikkonen ustawiał się na Hungaroringu na 20. polu startowym, to w wyścigu był w stanie przedrzeć się do przodu. Wprawdzie nie zdobył punktów, ale już sam fakt, że wykręcił dwunasty najlepszy czas pojedynczego okrążenia świadczy o tym, że mimo niemal 41 lat na karku, ciągle ma spore umiejętności.
- Kimi to osoba żądna rywalizacji. Pracuje tak samo ciężko jak zawsze. Oczywiście nie ma u niego radości, gdy musi startować z końca stawki. Jednak nikt w Alfie Romeo nie jest z tego powodu szczęśliwy. Wszyscy chcemy jak najszybciej się poprawić - stwierdził w "Blicku" Beat Zehnder, menedżer Alfy Romeo.
Raikkonen będzie liczyć na rozwój Alfy Romeo
Złą wiadomością dla Raikkonena jest to, że F1 zamroziła część prac rozwojowych w związku z pandemią koronawirusa i chęcią ograniczania kosztów w F1. Jeśli Alfa Romeo nie rozwiąże problemów w sezonie 2020, to najpewniej będzie notować równie słabe wyniki w kolejnej kampanii.
- Musimy zachować optymizm. Zdaję sobie sprawę z tego, że mogą nas czekać dwa trudne lata. Jednak pewien rozwój bolidów jest dozwolony. Możemy sięgać po specjalne tokeny, gdy uznamy, że coś chcemy poprawić - powiedział Zehnder.
Na decyzję Raikkonena czekają inni. Chociażby Robert Kubica, który jako kierowca rezerwowy jest siłą rzeczy jednym z kandydatów do jazdy w Alfie Romeo w roku 2021. Startami w ekipie z Hinwil nie pogardziłby pewnie Sergio Perez, gdyby potwierdziło się, że Aston Martin nie widzi dla niego miejsca w swoich szeregach w przyszłym sezonie.
Szef Alfy Romeo zapowiedział jednak, że do października nie chce słyszeć o żadnych transferach. - Właśnie mamy krótką przerwę pomiędzy sześcioma wyścigami F1 z rzędu. Naszym priorytetem jest powrót do formy, a nie rozmowa o kierowcach na sezon 2021. Skupiamy się na swojej pracy, bo mamy jej sporo do wykonania. Kierowcy? To temat na później - zapewnił Vasseur w "Auto Hebdo".
W Alfie Romeo jest tylko jedno wolne miejsce dla doświadczonego kierowcy. Jeśli z powodu słabych wyników Raikkonen straci zapał do F1, to najpewniej rywalizacja rozegra się między Kubicą a Perezem. Drugi fotel w zespole z Hinwil obsadzi któryś z kierowców akademii Ferrari. Tu rywalizacja też jest zacięta. Na liście znajdują się Antonio Giovinazzi, Mick Schumacher i Robert Shwartzman.
Czytaj także:
Koronawirus szansą dla Turków. Chcą wrócić do F1
Ferrari zacznie wygrywać dopiero w roku 2022