F1. Jarosław Wierczuk: Niespodzianka w GP 70-lecia. Nowa dynamika w drugiej fazie sezonu? [KOMENTARZ]

Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Max Verstappen
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Max Verstappen

Zwycięstwo Maxa Verstappena w GP 70-lecia na Silverstone to niespodzianka. Kibicom pozostaje mieć nadzieję, że to oznaka przełomu, dzięki któremu w kolejnych tygodniach obejrzymy ciekawsze wyścigi. Czy Red Bull dogonił Mercedesa?

W GP 70-lecia miało być ciekawie, ale o tym wiedziały również zespoły i postawiły na mocno konserwatywną strategię. Przypomnijmy, jeszcze przed kontrowersyjnymi defektami opon w końcówce poprzedniego Grand Prix Pirelli zdecydowało o alokacji bardziej miękkich mieszanek na jubileuszowy wyścig Formuły 1, będący drugim z kolei rozgrywanym na Silverstone.

Biorąc pod uwagę prognozowaną, upalną pogodę, decyzja tym bardziej budziła kontrowersje. Dlatego od początku było jasne, że większość teamów postawi na bezpieczne, dwa pit-stopy.

Z pewnością ryzyka nie podejmowałby Mercedes. Nie z taką przewagą, którą w sobotę po raz kolejny udało się zwiększyć. Wynik pole position był tym razem czasowo oddalony od trzeciego miejsca o ponad sekundę. Dwie rzeczy w kontekście kwalifikacji zdecydowanie trzeba podkreślić. Wielki powrót Valtteriego Bottasa w pięknym stylu po niezawinionej przecież porażce tydzień temu oraz rewelacyjne, trzecie miejsce startowe działającego "w zastępstwie" Nico Hulkenberga. Nico zaburzył trochę już wyraźnie utartą kolejność startową, czyli Mercedesy, wyraźna przerwa i Max Verstappen.

ZOBACZ WIDEO: Tenis. Lotos PZT Polish Tour. Paweł Ciaś: Plan? Przygotować się fizycznie

Z kolei casus Verstappena i Albona trochę porównywałbym do sytuacji w Ferrari. I w jednym i w drugim przypadku obaj kierowcy na bardzo wysokim poziomie, a jednak dominacja zawodnika numer 1 w teamie jest więcej niż wyraźna. W końcu Sebastian Vettel z Ferrari po raz kolejny poza Q3. Albon również daleko, a ich koledzy z zespołu pokazują, że samochód nie jest tak zły jak być może chcieliby, aby oficjalnie zakładano. Mało komfortowa sytuacja.

Inaczej wyglądają sprawy w Mercedesie. Zespół ma tak dużą przewagę, że może sobie bez problemu pozwolić na dość dużą dowolność w polityce względem swoich kierowców, a ci są w wyjątkowej formie. Lewisa Hamiltona nie trzeba pod tym względem reklamować, ale nie dla każdego jest oczywiste na jakim poziomie jeździ Valtteri Bottas. Kwalifikacje do minionego Grand Prix najlepiej ten poziom fińskiego kierowcy wykazały. Lewis ma zazwyczaj w Wielkiej Brytanii dodatkową motywację. Widzieliśmy to tydzień temu kiedy po słabych treningach zdobył pole position. Tym razem nie miał problemów z ustawieniami, dał z siebie wszystko, a jednak Valtteri był marginalnie szybszy.

Dużym znakiem zapytania przed startem była kwestia tempa wyścigowego Verstappena. Red Bull Racing zdecydował się bowiem na dość pokerowe zagranie jeśli chodzi o strategię. Verstappen w Q2 jechał na innej mieszance niż większość kierowców co oznacza, że start też musiał być na twardszych oponach. Team Red Bulla uznał po prostu, że o ile główny rywal, czyli Mercedes z całą pewnością będzie robił dwa postoje w trakcie wyścigu, to jedyną szansą dla Verstappena, przy wyraźnym przecież deficycie szybkościowym jest odmienna strategia. Max na twardszym ogumieniu miał zrobić dużo więcej okrążeń do momentu pierwszego pit-stopu.

Zatem główne pytanie wyścigu sprowadzało się do tego czyja strategia jest lepsza. Verstappen miał trochę szczęścia na pierwszym okrążeniu ze względu na słaby start Hulkenberga, ale po zaledwie 5-6 okrążeniach Max był w stanie utrzymać tempo Mercedesów będąc na twardej mieszance i dysponując dłuższą żywotnością opon. Jestem przekonany, że już na tym etapie wzbudziło to obawy Toto Wolffa. Pytanie jaka była interpretacja. Czy Mercedes nie skłaniał się do myślenia, że powodem tak porównywalnego tempa wyścigowego jest lider wyścigu Bottas? Zastanawiałem się czy nie będziemy mieli za moment ingerencji zespołu. Problem był bowiem poważny.

W trakcie ostatnich wyścigów czy to w Wielkiej Brytanii czy na Węgrzech, Mercedes deklasował rywali w sensie tempa wyścigowego, włączając w to Red Bulla. Sobotnie kwalifikacje nie zapowiadały na tym polu żadnej zmiany. Czyżby opony z twardej mieszanki były po prostu szybsze na przestrzeni wielu okrążeń od bardziej miękkich? Czy w takim razie Red Bull podjął tak kontrowersyjną decyzję nie tylko chcąc mieć odmienną od konkurencji strategię, nie tylko będąc skłonnym do większego niż Mercedes ryzyka, ale po prostu wiedząc, że właśnie taka strategia jest szybsza, a przede wszystkim czy jest możliwe, aby tylko Red Bull o tym wiedział?

Oczywiście pit-stop Mercedesów był bardzo wczesny, ale z pewnością zaskoczeniem było tempo Verstappena. W momencie wymiany opon Mercedes zakładał, że będzie miał wyraźnie rozbudowaną przewagę. Tak się nie stało. Co więcej, po pierwszej serii pit-stopów niedawny lider Bottas miał przed sobą Strolla. Racing Point jest w tym sezonie szybki, ale tempo wyścigowe Kanadyjczyka z pewnością odbiega od duetu zespołu z Brackley, a więc doszło do kolejnego spowolnienia, a co równie istotne zauważalnie większego obciążenia opon.

Około 20-25 okrążenia mieliśmy, moim zdaniem kolejną, kluczową fazę wyścigu. Verstappen jechał już wtedy na mocno zużytym ogumieniu, a Mercedesy na niemal nowych oponach. Żeby strategia Bottasa i Hamiltona była realnie szybsza, a nie tylko na papierze Mercedesy musiałyby w dość znacznym tempie doganiać Verstappena. Max jednak nie tylko nie tracił przewagi, ale był w stanie ją rozbudowywać!

Na koniec okazało się, że Red Bull jednak ściągnął Verstappena po raz drugi do boksów, a więc nie chodziło, tak jak to pierwotnie wyglądało o bardzo ryzykowne zagranie, ale raczej o świadomą decyzję bazującą na wiedzy, iż taki dobór opon będzie po prostu szybszy. I był! Max w pełni zasłużył na to zwycięstwo tym bardziej, że pecha w tym sezonie miał nie mało, a nie jest to wygrana poprzez np. defekt samochodu konkurencji, incydent, itp. Był to triumf po bezpośredniej walce. Po raz pierwszy od naprawdę wielu wyścigów Mercedes został pokonany bo był po prostu wolniejszy.

Nie jestem pewien czy ten wyścig można nazwać przełomem. Na pewno Mercedes dużo gorzej od Red Bulla znosił bardzo wysokie temperatury i to wyraźnie wpłynęło na tempo wyścigowe, ale podejrzewam, że mało kto obstawiał Maxa jako potencjalnego zwycięzcę. Przecież we wszystkich poprzednich Grand Prix, w skali całego wyścigu Mercedes był w innej lidze. Tak więc to prawdopodobnie również dla samego Mercedesa niespodzianka i mam nadzieję, że jeżeli nie będzie oznaczała przełomu to przynajmniej nada nową dynamikę w drugiej części sezonu.

Jarosław Wierczuk

Czytaj także:
Racing Point tylko z reprymendą po GP 70-lecia
Sebastian Vettel rozprawił się z Ferrari

Komentarze (4)
avatar
DragonEnterQt
10.08.2020
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
@Ralf_S: ty za to powinieneś choć jedną książkę raz w życiu przeczytać. 
avatar
Ralf_S
10.08.2020
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
F1 idzie w złą stronę. Kierowcy zamiast jeździć na limicie, doktoryzują się z zarządzania oponami i eco-drivingiem :/ Tylko patrzeć, jak będą spędzać więcej czasu nad książkami zamiast w symula Czytaj całość