Chadwick Boseman nie żyje - taką wiadomość podały w sobotni poranek media, a fani kina przeżyli szok. Boseman od kilku lat toczył walkę z rakiem jelita grubego, ale nie informował opinii publicznej o swojej chorobie.
Wiadomość o śmierci amerykańskiego aktora dotknęła Lewisa Hamiltona. "Obudziłem się rano i usłyszałem smutną wiadomość, że nasz superbohater zmarł. Jestem tym zdruzgotany. Jestem niezwykle wdzięczny losowi za to, że mogłem cię poznać" - napisał aktualny mistrz świata Formuły 1 na Instagramie.
"Dziękuję za wszystko, co dla nas zrobiłeś. Spoczywaj w pokoju, Królu. Byłeś jednym z najlepszych i nigdy nie zostaniesz zapomniany. Przesyłam tobie i twojej rodzinie dużo miłości, modlę się za ciebie. Wakanda Forever" - dodał Hamilton, nawiązując do hasła z filmu "Czarna Pantera", który przyniósł sławę Bosemanowi.
To właśnie marvelowski film "Czarna Pantera" rozsławił Chadwicka Bosemana. Okazał się też hitem wśród czarnoskórej mniejszości. Na całym świecie zarobił ponad 1,3 mld dolarów, z czego w samych Stanach Zjednoczonych ponad 700 mln.
Dla czarnoskórych Boseman stał się bohaterem i głosem pokolenia. To właśnie za ich sprawą "Czarna Pantera" odniosła taki sukces. Wielu Afroamerykanów kupowało bowiem bilety na film kilkukrotnie i wracało na seanse hitu Marvela.
Z tego też względu Boseman stał się bardzo ważny dla Hamiltona, który od dawna nie ukrywa, że kwestie walki z rasizmem są dla niego kluczowe. Aktualny mistrz świata stał się największym orędownikiem ruchu Black Lives Matter w padoku F1. To właśnie kierowca Mercedesa doprowadził do tego, że podczas każdego Grand Prix odbywa się krótka manifestacja przeciwko rasizmowi.
Czytaj także:
Claire Williams zaprzeczyła plotkom na temat Berniego Ecclestone'a
Anthoine Hubert. Śmierć, którą trudno zaakceptować