Alfa Romeo przystępowała do GP Toskanii pełna nadziei, po tym jak Kimi Raikkonen po raz drugi z rzędu awansował do Q2 i startował do wyścigu z trzynastej pozycji. W Hinwil panowało przekonanie, że przy odpowiedniej dozie szczęścia, ekipa może opuścić tor Mugello z punktami na koncie.
Tak też się stało, bo Raikkonen pojawił się na mecie jako dziewiąty kierowca w stawce Formuły 1, ale po bardzo trudnym wyścigu, pełnym wypadków i chaosu.
- Wydaje nam się, że mogliśmy nawet osiągnąć więcej, gdyby wyścig odbywał się w normalnym trybie. Za nami ciężkie popołudnie, w którym wiele zdarzeń nie potoczyło się po naszej myśli. W tej sytuacji miejsce w czołowej dziesiątce pokazuje siłę i odporność Alfy Romeo - stwierdził Frederic Vasseur, szef Alfy Romeo.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Lewis Hamilton zaskoczył sprzątaczkę. Tego się nie spodziewała
Niewiele brakowało, a już na pierwszych metrach wyścigu Raikkonen odpadłby z rywalizacji, po tym jak w gąszczu samochodów został trafiony przez rywali. - Widok dużego kawałka podłogi i przedniego skrzydła odpadającego z jego auta był sporym ciosem. Jednak robiliśmy wszystko, co w naszej mocy, aby odwrócić losy weekendu. To był weekend bogaty w doświadczenia. Kimi musiał jechać cały wyścig uszkodzonym bolidem, a to oznacza, że nasze postępy w tempie zostały nieco zamaskowane - dodał Vasseur.
Raikkonen w końcówce wyścigu otrzymał też karę 5 s. za nieprawidłowy zjazd do alei serwisowej i przekroczenie linii. Mimo to, nie wypadł poza punktowaną dziesiątkę. - To wszystko pokazuje nasz progres. Zdecydowanie idziemy w dobrym kierunku i możemy czerpać sporo satysfakcji i motywacji z wyników GP Toskanii - oświadczył szef Alfy Romeo.
Dla 40-letniego Fina są to pierwsze punkty w sezonie 2020. Doświadczony kierowca ma teraz tyle samo "oczek", co drugi z kierowców Alfy Romeo. Z czterema punktami stajnia z Hinwil nieco odjechała rywalom w walce o ósmą lokatę w F1, bo Haas nadal posiada tylko jedno "oczko", a Williams pozostaje bez jakiejkolwiek zdobyczy w tym roku.
- To nie był łatwy wyścig, ale w końcu udało się zdobyć jakieś punkty, więc musimy być z tego zadowoleni. GP Toskanii zaczęło się dla mnie kiepsko. Nawet nie wiem, co wydarzyło się w drugim zakręcie, ale wiem, że zostałem uderzony i bolid został mocno uszkodzony. Ktokolwiek to był, nie spodziewał się, że stawka zwolni tak bardzo. Straciłem tam część podłogi i przedniego skrzydła, przez co prowadzenie bolidu było kiepskie. Męczyliśmy się z balansem, nie mieliśmy odpowiedniego docisku - wyjaśnił Raikkonen.
- Do tego doszedł powolny pit-stop, bo wystąpiły jakieś problemy. Na szczęście druga czerwona flaga przywróciła nas do walki. Dostałem wprawdzie karę za zły wjazd do alei serwisowej, co nam nie pomogło, ale ostatecznie kosztowało mnie to tylko jedno miejsce. Na pewno nie był to idealny wyścig, ale mimo wszystko przywieźliśmy do domu ważne dwa punkty. Mogliśmy być jeszcze wyżej, więc trochę szkoda, ale jest jak jest - podsumował Raikkonen.
Czytaj także:
Aston Martin kusi Adriana Neweya
Lewis Hamilton znów szokuje. "Aresztujcie ich"