Zaraz po starcie do GP Toskanii mieliśmy neutralizację z powodu incydentów z udziałem m.in. Maxa Verstappena i Pierre'a Gasly'ego. Gdy samochód bezpieczeństwa miał zjechać z toru, liderujący Valtteri Bottas dyktował tempo i spowolnił całą stawkę Formuły 1. Doprowadziło to do sporego karambolu na prostej startowej.
W incydencie ucierpieli Nicholas Latifi, Antonio Giovinazzi, Kevin Magnussen i Carlos Sainz. - Czy on chce nas zabić? To było k... głupie ze strony tego, który jest na czele - krzyczał przez radio Romain Grosjean.
Jednak Bottas nie zgadza się z oskarżeniami i nie czuje się winnym spowodowania karambolu. - Możemy się ścigać dopiero od linii start-meta. Do tego samochód bezpieczeństwa dość późno wyłącza światła, więc czasu na zbudowanie sobie odpowiedniej luki jest niewiele - stwierdził kierowca Mercedesa, którego cytuje "Motorsport".
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Lewis Hamilton zaskoczył sprzątaczkę. Tego się nie spodziewała
- Oczywiście, gdy jesteś na prowadzeniu, to starasz się zmaksymalizować swoje szanse. Nie ponoszę za to winy. Można na to spojrzeć, jechałem ze stałą prędkością. Kierowcy, którzy mieli wypadek, niech pamiętają, że można się ścigać od przekroczenia linii kontrolnej. Więc niech lepiej spojrzą w lustro, zamiast narzekać - dodał Bottas.
Kierowca Mercedesa podkreślił, że działał zgodnie z przepisami, a jego słowa potwierdza wyrok sędziów, którzy po zakończeniu GP Toskanii przeanalizowali procedurę wznowienia wyścigu i przyznali, że "Bottas dyktował tempo zgodnie z przepisami".
- Nie wiem, kto decyduje o tym, co dzieje się z samochodem bezpieczeństwa. Zakładam jednak, że chcą większego show, stąd dość późno wyłączają światła. Lider nie może sobie zbudować przerwy odpowiednio wcześniej. Może czas pomyśleć, czy jest to właściwe i bezpieczne - skomentował Fin.
Podobnie sprawę widzi Lewis Hamilton. - To nie jest wina Valtteriego, a ludzi, którzy podejmują decyzje w F1. Chcą uczynić ten sport bardziej ekscytującym, ale też przez to narażają kierowców na ryzyko. Być może powinni to przemyśleć. Opóźnianie momentu wyłączenia świateł w samochodzie bezpieczeństwa, podczas gdy my walczymy o pozycje, prowadzi to takich sytuacji. W tym przypadku przekroczono granicę - stwierdził Hamilton.
Czytaj także:
Aston Martin kusi Adriana Neweya
Lewis Hamilton znów szokuje. "Aresztujcie ich"