F1. Lance Stroll walczy z hejtem. "Niektórzy chcą mnie zniszczyć"

Materiały prasowe / Racing Point / Na zdjęciu: Lance Stroll
Materiały prasowe / Racing Point / Na zdjęciu: Lance Stroll

Lance Stroll czasem określany jest mianem najgorszego kierowcy w F1. Ojciec miliarder wydał na rozwój jego kariery setki milionów dolarów. Kupił mu nawet zespół. Na jego syna spada lawina krytyki, ale 21-latek nic sobie z niej nie robi.

Lawrence Stroll od wielu lat finansuje karierę swojego syna. Dzięki majątkowi ojca Lance mógł liczyć na miejsce w najlepszych zespołach od czasów kartingu. Miliarder opłacał mu też wsparcie dodatkowych inżynierów, co często było decydujące na niższym szczeblu rywalizacji.

Lance Stroll w końcu dotarł do Formuły 1 w roku 2017 jako kierowca Williamsa, a jego ojciec w zamian przelał na konta ekipy z Grove co najmniej 50 mln dolarów. Kupił mu też starszą wersję bolidu F1, aby Stroll podczas prywatnych testów mógł lepiej wyczuć maszynę. Na tym się jednak nie skończyło, bo w połowie sezonu 2018 miliarder przejął Racing Point i tam umieścił swojego syna.

Stroll nie przejmuje się krytyką

Krytyka Lance'a Strolla nasiliła się po tym, jak miejsce w zespole na sezon 2021 stracił Sergio Perez. Miliarder z Kanady wyrzucił z ekipy Meksykanina, by zatrudnić Sebastiana Vettela. I nie brał pod uwagę tego, że w padoku F1 Perez ma lepszą opinię niż jego syn. - Sam nie wyrzuciłbym syna z zespołu, gdybym był jego właścicielem - mówił ostatnio kierowca z Meksyku.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Lewis Hamilton zaskoczył sprzątaczkę. Tego się nie spodziewała

Co na Stroll? - Ta krytyka zawsze będzie się pojawiać. Przywykłem już do tego - powiedział 21-latek w podcaście prowadzonym przez Natalie Pinkham.

- Każdy ma swoje zdanie. Ja przemawiam na torze. Staram się pozostać w mojej "bańce". Blokuję negatywne emocje i ten cały hałas z zewnątrz. Gdy coś ci się udaje i podążasz za swoimi marzeniami, to zawsze znajdą się frustraci, którzy ci zazdroszczą. Próbują cię wtedy zniszczyć, sprowadzić na dno. Taki jest świat, w którym teraz żyjemy - dodał Lance Stroll.

Kierowca Racing Point stwierdził, że krytykę swojej osoby stara się przekuć w coś pozytywnego. - Negatywny hałas zawsze będzie przy mnie. Po prostu, staram się pozostać pozytywną osobą. Słucham ludzi, którzy są blisko mnie. To oni się liczą. Nie można zadowolić wszystkich, nie można być najlepszym przyjacielem każdego człowieka na tej ziemi - ocenił.

Starty w Williamsie mu nie pomogły

Stroll twierdzi, że miał utrudnione zadanie. Trafił do Williamsa w momencie, gdy zespół znalazł się w kryzysie. Tymczasem w roku 2017, będąc debiutantem, wcale nie odstawał znacząco od Felipe Massy. Dużo gorzej było w kolejnej kampanii, ale wtedy Brytyjczycy spadli na samo dno Formuły 1. Mimo to, Kanadyjczyk był w stanie zdobyć więcej punktów niż Siergiej Sirotkin.

- Już w pierwszym sezonie, gdy byłem w Williamsie, zdałem sobie sprawę z tego, że gdy tylko zrobię coś żle i popełnię jakiś błąd, to ludzie traktują mnie jak śmiecia, że spada na mnie ogromna fala krytyki w mediach - skomentował młody kierowca.

- W życiu prywatnym też tak było. Przyjaciele, którzy jak się okazało, wcale nimi nie byli, zachowywali się podobnie. Gdy radziłem sobie dobrze, to byli moimi najlepszymi znajomymi - dodał.

Stroll po słabych występach był też często krytykowany w social mediach, gdzie część kibiców wylewała swoją frustrację. Dlatego też kierowca Racing Point postanowił nieco wycofać się z tych platform. - Gdy radzę sobie dobrze, w social mediach jest cisza. Nagle ta cała nienawiść i hałas znikają. Gdy zrobię coś źle, wszystko wraca i to ze zdwojoną siłą - stwierdził.

- Zauważyłem ten wzór bardzo wcześnie. W sumie, zostaje się tylko śmiać. Bo jeśli się z tego nie śmiejesz, to pozostaje jedynie płakać. Dlatego ja to wszystko zostawiam z tyłu i się tym nie przejmuję, jak mam być szczery - powiedział Stroll.

Stroll chce być mistrzem F1

Lance Stroll ma na swoim koncie szereg sukcesów - wygrał m.in. włoską Formułę 4, serię wyścigową Toyota New Zealand oraz europejską Formułę 3. Jego zdaniem, to są najlepsze dowody na to, że posiada talent i zasługuje na miejsce w Formule 1.

- Przecież jakoś musiałem wygrać te mistrzostwa. Po coś wprowadzono superlicencje. Trzeba zdobyć 40 punktów w niższych seriach, zdobywając tytuły, aby móc dostać zgodę na jazdę w F1. W innym przypadku, Formuła 1 byłaby pełna ludzi bez talentu. Pojawialiby się tacy, którzy kupowaliby miejsce w F1 i po prostu startowaliby w wyścigach - stwierdził Stroll.

Stroll ma jednak marzenie w postaci zdobycia tytułu mistrza świata F1. W tym celu jego ojciec nadal inwestuje w królową motorsportu. Po przejęciu Racing Point zakupił jeszcze Aston Martina i taką nazwę przyjmie ekipa od sezonu 2021. Sprowadzenie do niej Vettela ma być kolejnym etapem drogi Strolla na szczyt.

Zwłaszcza że za sprawą ścisłej współpracy z Mercedesem zespół z Silverstone ma coraz bardziej konkurencyjną maszynę. Już w tym roku zdarza mu się walczyć o miejsca w okolicach podium, a Stroll stanął na "pudle" przy okazji GP Włoch.

- Chciałbym myśleć, że w pewnym sensie udowodniłem, że należę do Formuły 1, że zasługuję na pobyt tutaj. Wiem, że były sezony, gdy spisywałem się gorzej i męczyłem się za kierownicą. Jednak było też wiele pozytywnych momentów, które są pomijane. Na razie chcę startować nadal, by osiągnąć swoje cele w przyszłości - zapewnił 21-latek.

Czytaj także:
DTM. Robert Kubica stara się szukać plusów
WRC. Kajetan Kajetanowicz skomentował swój sukces

Źródło artykułu: