F1. Koronawirus wstrzymał GP Miami. "Impreza jeszcze nie umarła"

Twitter / Na zdjęciu: projekt toru w Miami
Twitter / Na zdjęciu: projekt toru w Miami

Formuła 1 dąży do tego, by w Miami organizować wyścig uliczny. Od kilku lat tamtejsza społeczność skutecznie blokuje plany F1. Teraz dodatkowo wyhamował je koronawirus. - Impreza jeszcze nie umarła - podkreśla Chase Carey, szef F1.

W tym artykule dowiesz się o:

GP Miami od kilku lat miało już gościć w kalendarzu Formuły 1, ale pomysł organizacji wyścigów królowej motorsportu w centrum miasta nie podoba się części społeczności, która już kilkukrotnie skutecznie zablokowała plany F1.

Najpierw okazało się, że Formuła 1 wytyczyła nitkę wyścigową przez miejski port, gdzie właściciel jednego z terenów nie dał zgody na goszczenie najlepszych kierowców świata. Później mieszkańcy zbojkotowali ideę GP Miami z powodu zablokowanych dróg w okresie tworzenia toru tymczasowego na ulicach miasta.

Wyjściem miała być organizacja GP Miami wokół stadionu Hard Rock Stadium, na którym swoje mecze rozgrywa Miami Dolphins. Jest to teren prywatny, który należy do milionera Stephena Rossa. Jednak w prowizorycznym kalendarzu F1 na sezon 2021 ponownie zabrakło miejsca dla tej imprezy.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Tak piękna Amerykanka dba o swoje ciało

- Ciągle walczymy ws. Miami. Kilka tygodni temu rozmawialiśmy z kierownictwem Dolphins Group. Wspólnie doszliśmy do wniosku, że w związku z pandemią koronawirusa to COVID-19 jest teraz na pierwszym planie. Mamy niepewne czasy i lepiej jest działać wolniej i poczekać jak to wszystko się potoczy - powiedział Chase Carey, którego cytuje "Motorsport".

- Jesteśmy ciągle podekscytowani wizją GP Miami. Obie strony czuły jednak, że trzeba iść rozsądną drogą. To jest nowy wyścig i chcemy, by zadebiutował w F1 we właściwy sposób. Musimy poczekać aż będziemy mieć lepszy obraz świata po koronawirusie. Zobaczymy kiedy pojawi się szczepionka na COVID-19, poprawi się jakość stosowanych leków, itd. - dodał szef F1.

Obecni właściciele F1 uważają, że dyscyplina ciągle nie jest wystarczająco popularna w USA i może tam zyskać miliony nowych kibiców. Dlatego tak bardzo zależy im na organizacji GP Miami, które ma być połączeniem ścigania na najwyższym poziomie z odpowiednim show.

- To nie jest propozycja na 12 miesięcy, a na dłuższą metę. Musimy działać właściwie, a nie szybko. Koronawirus stanowi w tej sytuacji wyzwanie. Dlatego nadal jesteśmy zaangażowani w plany związane z GP Miami, ale musimy monitorować sytuację. Plany dotyczącej tej imprezy jeszcze nie umarły - podsumował Carey.

Czytaj także:
Panika w Alfie Romeo
Williams zdziesiątkowany przez koronawirusa

Komentarze (0)