Flavio Briatore trafił do szpitala w sierpniu. Włoch zgłosił się do placówki z zapaleniem prostaty, po czym jego stan nagle się pogorszył. Wynik testu na obecność koronawirusa dał u byłego szefa Benettona i Renault wynik dodatni. Dlatego lekarze umieścili go na oddziale intensywnej opieki medycznej, a media we Włoszech pisały o "poważnym stanie" Briatore.
Po kilku miesiącach od tamtych wydarzeń i pokonaniu COVID-19 były szef zespołów Formuły 1 ma spore pretensje do mediów o sposób, w jaki raportowały one jego walkę z koronawirusem.
- W prasie pojawiło się wiele komentarzy. Wracałem do zdrowia, a tymczasem pojawiały się artykuły i raporty, jakbym umierał na COVID-19 - powiedział Briatore w rozmowie z hiszpańską telewizją Antena 3.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Maria Szarapowa szykuje formę na święta
- Moje doświadczenia z COVID-19 przypominają zapalenie płuc. Pięć dni w szpitalu, później trzy tygodnie kwarantanny w domu i tyle. Jak się zakaziłem? Co robiłem na kwarantannie? To sekret - dodał Briatore.
70-latek znalazł się pod obstrzałem mediów we Włoszech, bo latem głośno krytykował rząd za ograniczanie działalności klubów nocnych i zakaz organizowania hucznych imprez. Briatore sam posiada kilka ekskluzywnych lokali i według nieoficjalnych informacji, miał się zakazić właśnie w klubie nocnym na Sardynii.
Lokal należący do Briatore stał się nawet siedliskiem koronawirusa po tym, jak wykryto COVID-19 u pracujących tam kelnerów. Po wizycie w klubie 70-latka zakażenia potwierdzono u kilku zamożnych biznesmenów oraz trenera Bologna FC - Sinisy Mihajlovica.
Czytaj także:
Russell bez gwarancji na transfer
Robert Kubica odsłonił tajniki swojej pracy